Ukraińskie Ministerstwo Obrony poinformowało w niedzielę, że Rosja w trwających od czwartku walkach straciła 150 czołgów, ponad 700 samochodów opancerzonych oraz 4300 żołnierzy. Walki trwają na wschodzie, na południu i na północy kraju. Do zamknięcia tego numeru "Rz" Rosjanie bezskutecznie próbowali wedrzeć się do stolicy od strony zachodniej.
– Ich siły dokonują chaotycznych ruchów pod ogniem naszej artylerii. Z przechwyconych rozmów rosyjskich wojskowych wynika, że panikują i nie wiedzą, co robić – mówił „Rzeczpospolitej" w niedzielę nad ranem kapitan Ołeksij Arestowycz, doradca w biurze ukraińskiego prezydenta. Nie chciał zdradzić, jakie straty poniosło ukraińskie wojsko. – Dane podamy później, w czasie wojny tego się nie robi – mówi.
Czytaj więcej
– Musimy wyciągnąć pomocną dłoń do Ukrainy, która znajduje się w dramatycznej potrzebie. Nie ma innej możliwej odpowiedzi na agresję Putina – oświadczył w Bundestagu kanclerz Scholz.
Kreml nad ranem wysłał do białoruskiego Homla swoich przedstawicieli i oświadczył, że będą czekali na ukraińską delegację. Od początku agresji Rosja wykorzystuje terytorium Białorusi do inwazji od północy, co otwarcie przyznał Aleksander Łukaszenko. W niedzielę ukraiński MSZ ostrzegał, że dyktator może też wysłać do boju żołnierzy białoruskiej armii. Dlatego rzecznik ukraińskiego prezydenta Serhij Nykyforow odrzucił propozycję spotkania na terytorium Białorusi. Zdradził też, że Rosjanie domagali się złożenia broni przez Ukraińców. Zaproponował spotkanie np. w Warszawie, Budapeszcie, Baku czy w Stambule.
Warunki Kijowa
Jednak kilka godzin potem Wołodymyr Zełenski odbył rozmowę telefoniczną z białoruskim dyktatorem. Biuro ukraińskiego prezydenta potwierdziło, że Kijów wysłał przedstawicieli na granicę ukraińsko-białoruską w okolicy rzeki Prypeć. Poinformowano też, że Rosjanie zgodzili się na rozmowę bez stawiania żadnych warunków. – Nie bardzo wierzę w wynik tego spotkania, ale niech spróbują. Żeby żaden Ukrainiec nie miał najmniejszej wątpliwości, że jako prezydent nie próbowałem powstrzymać wojny – oświadczył Zełenski. W momencie oddawania tego wydania „Rz" do druku wynik rozmów nie był znany.