W ostatnich tygodniach rośnie napięcie na brytyjskim rynku pracy. Strajki ogłosili pracownicy tamtejszej poczty, regulatora finansowego, browarów Budweiser czy koncernu GlaxoSmithKline.
To sygnał, że pracownicy są niezadowoleni z pensji, które nie nadążają za wysoką (7 proc.) inflacją, a pracodawcy mają problem ze znalezieniem wykwalifikowanej kadry. Główne przyczyny to kurczące się zasoby siły roboczej i brexit.
Z badań Institute for Employment Studies (IES) wynika, że liczba osób aktywnych zawodowo jest już o około 1,2 mln niższa, niż gdyby się utrzymał trend sprzed pandemii. Z „brakującego” miliona ponad 600 tys. to osoby w wieku ponad 50 lat, a kolejne 410 tys. to ludzie w kategorii wiekowej 25–49 lat. Głównym powodem odejścia z rynku pracy jest, w przypadku starszych, przejście na emeryturę po zakończeniu rządowego programu pomocowego lub niezdolność do pracy z powodu słabego zdrowia.
Dowodzi to, że redukcja stopy bezrobocia do 3,8 proc. w lutym nie była efektem wzrostu poziomu zatrudnienia, ale spadku liczby osób aktywnych zawodowo.
Ograniczone grono chętnych do pracy oznacza, że firmom jest trudniej zaspokoić swoje potrzeby kadrowe. Liczba wakatów na rynku wynosi 1,23 mln, czyli prawie 500 tys. więcej niż przed pandemią. Osób bezrobotnych jest 1,3 mln, a mimo to – jak wynika z badań London School of Economics – ponad połowa pracodawców ma problem ze znalezieniem specjalistów. 20 proc. firm ma zaś trudności z zatrzymaniem obecnych pracowników. Według Labour Force Survey jedną z recept jest podwyżka pensji. Rosną one o średnio 4 proc. rok do roku. Wolniej niż inflacja.