Roberto Jefferson, były parlamentarzysta i sojusznik prezydenta Jaira Bolsonaro, strzelał z karabinu do funkcjonariuszy policji i rzucał w ich stronę granatami. Do zdarzenia doszło w niedzielę w stanie Rio de Janeiro. Rannych zostało dwóch policjantów.
W wiadomości wideo wysłanej do swoim sympatyków powiedział, że odmawia poddania się, lecz wieczorem był już w areszcie.
Wydarzenia te mają miejsce na kilka dni przed drugą turą wyborów prezydenckich w Brazylii. Sąd Najwyższy tego kraju starał się powstrzymać rozprzestrzenianie się dezinformacji i antydemokratycznej retoryki przed głosowaniem, często wywołując gniew zwolenników Bolsonaro, którzy potępiają takie działania jako cenzurę.
W ramach tych działań sędzia Alexandre de Moraes nakazał umieszczenie Jeffersona do więzienia za kierowanie gróźb pod adresem sędziów sądu.
Czytaj więcej
To miała być kolejna opowieść o tym, że Brazylia stanie się drugą Wenezuelą, jeśli 30 października wybory wygra kandydat lewicy Luiz Inacio Lula da Silva. Ale Bolsonaro, jak to mu się często zdarza, stracił w miniony piątek w trakcie wywiadu na żywo kontrolę nad tym, co mówi.