Anwar Raslan, teraz 59-latek, dosłużył się stopnia generała syryjskiego MSW. W latach 2011–2012, czyli na początku wojny domowej w Syrii, był szefem wydziału numer 251 służby bezpieczeństwa. Pracował w najgorszym więzieniu Al-Chatib.
Praca polegała na biciu, rażeniu prądem, gwałceniu, wyrywaniu paznokci, doprowadzaniu do śmierci w męczarniach. Prześladował przeciwników politycznych Asada także wiele lat przed wybuchem rewolucji arabskich. Jednym z nich był Anwar Bunni, prawnik. W 2006 r. funkcjonariusze służby bezpieczeństwa wywlekli Bunniego z domu i wsadzili do samochodu, w którym czekał Raslan. Potem wielokrotnie był przez Raslana przesłuchiwany w więzieniu Al-Chatib.
Spotkałem go w Berlinie
Los sprawił, że obaj Anwarowie trafili do tego samego ośrodka dla uchodźców w Berlinie. Bo Anwar Raslan porzucił 10 lat temu służbę Asadowi i uciekł do Europy, gdzie przedstawiając się jako prześladowany opozycjonista, dostał azyl.
– Pewnego dnia spotkałem go na ulicy przed naszym ośrodkiem dla uchodźców. Wiedziałem, że skądś go znam, ale na początku nie skojarzyłem, kto to. Jego wygląd się zmienił. Natomiast on mnie rozpoznał natychmiast – opowiadał Bunni tygodnikowi „Die Zeit". Od czasu tego spotkania do rozpoczęcia procesu przeciwko zbrodniarzowi upłynęło jednak wiele lat.
Raslan sam się do tego przyczynił. Zgłosił policji niemieckiej, że syryjskie służby na niego polują. Potem prokuratura przyjrzała się jego przeszłości. Kluczowym świadkiem stał się Anwar Bunni, który po kilku latach pobytu w Niemczech założył Syryjskie Centrum Studiów i Badań Prawnych, zajmujące się prawami człowieka i dokumentowaniem zbrodni reżimu Asada.