Firmy już zaczynają zmieniać siedziby. Niektóre zmniejszają biura o połowę, a rekordziści – nawet o 90 proc. Nie potrzebują już tylu metrów. Część pracowników nadal pracuje i będzie pracować zdalnie – mówi Jerzy Węglarz, prezes Biura Na Miarę. – Wynajem mniejszych biur to także, choć w mniejszym stopniu, efekt zwolnień pracowników.
Liczne przetasowania
Trend redukcji powierzchni przybiera na sile. – Najemcy z dużych biur przeprowadzają się do średnich, ci ze średnich idą do małych, ci z małych – do mikro – opisuje Jerzy Węglarz. – Jedna z firm z branży HR przed panedmią wynajmowała w nowym biurowcu 1,5 tys. mkw. Właśnie znalazła podnajemcę na całą powierzchnię i uznała, że poszuka dla siebie raptem 500 mkw. Ostatecznie zdecydowała się na kilka gabinetów w formule all-inclusive (gotowe biura serwisowane), w których zmieści się ok. 15 osób. Reszta może pracować z domu. Spotkania zorganizuje w salkach konferencyjnych. Takich przykładów będzie coraz więcej.
Kolejna zmiana to coraz krótsze negocjacje. – Ustalenia warunków i zapisów umowy nie trwają już, jak to było do niedawna, miesiącami. Strony szybko dogadują się co do najważniejszych punktów – mówi szef Biura na Miarę.
Także Andrzej Brochocki, wspólnik zarządzający w Kancelarii Brochocki, przyznaje, że wiele firm rozważa zmniejszenie zajmowanej powierzchni. Widać to zwłaszcza w branżach najmocniej dotkniętych kryzysem – turystycznej, eventowej, reklamowej. Mniej lub bardziej ucierpieli także inni. Mamy efekt domina.
– Trwa liczenie strat i wyczekiwanie na powrót tzw. normalności – mówi Andrzej Brochocki. – Ok. 80 proc. większych organizacji nadal pracuje w trybie zmianowym lub home office. Większość od właścicieli budynków oczekuje wsparcia, czyli obniżek. Problemem jest ograniczona podaż większych powierzchni w centrum Warszawy.