W poniedziałek na kolejnym już posiedzeniu sąd ma decydować, czy aresztować miliardera, któremu Prokuratura Regionalna w Warszawie chce postawić zarzut oszustwa w śledztwie dotyczącym GetBacku. Od sierpnia Leszek Czarnecki nie stawia się na wezwania, ma przebywać za granicą – śledczy chcą aresztu, by wystąpić o ściganie go ENA lub jego ekstradycję.
Dotąd sprawa spadała z wokandy. Najpierw dlatego, że dzień przed posiedzeniem CBA zatrzymało obrońcę Czarneckiego – mec. Romana Giertycha – pod zarzutem działania na szkodę spółki Polnord. Z kolei miesiąc temu, w przededniu posiedzenia aresztowego, Giertych na portalu społecznościowym ujawnił, że Czarneckiemu proponowano „korupcyjny układ" w zamian za spokój (chodziło o propozycję Adama Hofmana, byłego rzecznika PiS, o zatrudnienie w banku biznesmena Michała Krupińskiego, by w zamian rzekomo zyskać wsparcie Zbigniewa Ziobry).
Tym razem obrońcy biznesmena podważają opinię biegłej z Łodzi, która oceniła, że mimo choroby oczu Czarnecki może przebywać w areszcie.
O co chodzi? Obrońcy biznesmena złożyli zaświadczenia od lekarzy, m.in. z Miami na Florydzie, że Czarnecki ma schorzenie oczu i musi cyklicznie dostawać zastrzyki – co w Polsce ma być niemożliwe. Prokuratura zapytała biegłą.
„Opinia sporządzona przez biegłą dr n. med. Agatę Michalską dowodzi, że metoda leczenia schorzeń okulistycznych podejrzanego jest dostępna w Polsce i nie jest – jak twierdzi obrona – przeciwwskazaniem do zastosowania wobec niego tymczasowego aresztowania" – podał prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, w wydanym komunikacie. Jak twierdzi, „biegła nie musiała badać podejrzanego. Tym bardziej że ukrywa się on za granicą", stąd wniosek o areszt.