W nocy z niedzieli na poniedziałek ukraińskie drony spadły na rafinerię w Jarosławiu, 230 km na północny wschód od Moskwy. Skutki uderzenia nie są znane, ale jest to piąty obiekt przemysłu naftowego, w jaki uderzyli Ukraińcy w ciągu półtora tygodnia.
– Jeśli ataki będą kontynuowane z obecną intensywnością, to niedogodności mogą zamienić się w duży problem – powiedział współpracownik Fundacji Carnegie Siergiej Wakulenko o stanie rosyjskiego rynku paliw.
Od 18 stycznia ukraińskie drony spadły na rosyjski terminal naftowy na Bałtyku w pobliżu Petersburga, bazę paliw w obwodzie briańskim, kolejny terminal w pobliżu Petersburga (w Ust-Łudze) i rafinerię w Tuapse nad Morzem Czarnym. W dwóch ostatnich przypadkach skutkiem ataków były pożary, trwające ponad dobę.
Czytaj więcej
W Tuapse, w Kraju Krasnodarskim w Rosji, doszło do pożaru rafinerii.
Ukraińscy eksperci twierdzą, że przez bałtyckie terminale Rosja wywoziła paliwo dla swych wojsk w Syrii. A z Tuapse wysyłano je do Indii i Chin. W Kijowie żartują, że świat nie był w stanie wyegzekwować sankcji na rosyjskie surowce, ale wzięła się za to ukraińska armia.