Rosyjscy blogerzy wojskowi twierdzą, że od jednego do kilku wozów bojowych Ukrainy przedostało się z zachodniego brzegu Dniepru w okolice wioski Krynki (2 km od brzegu rzeki i ok. 30 km na północny wschód od wyzwolonego rok temu Chersonia). Tam, od połowy października, trwają walki z ukraińskim desantem piechoty.
Rosjanie informują, że w rejonie wioski jest już ok. 300 ukraińskich żołnierzy (mniej więcej batalion), a teraz dotarły tam jeszcze wozy bojowe. Bez ich wsparcia piechota nie mogła pokusić się o rozszerzenia przyczółka. Jednocześnie okazało się, że mimo silnego ostrzału rosyjskiego okupantom nie udało się wyrzucić Ukraińców z powrotem za rzekę. Przedostanie się broni pancernej na okupowany brzeg potwierdzają też zachodni analitycy, którzy w internecie odnaleźli różne jej zdjęcia (w tym zniszczonego, ukraińskiego Humvee).
Na innych odcinkach frontu trwają walki pozycyjne. Jedynie w okolicach Robotyne (w zaporoskich stepach) Ukraińcy próbują posuwać się wąskimi, zalesionymi miedzami.
Czytaj więcej
Wojska tkwią w okopach, za wyjątkiem rejonu Awdijiwki, którą Rosjanie cały czas próbują okrążyć. Ale prezydent Zełenski zaprzecza, aby na froncie był pat.
W swojej analizie, opublikowanej w serwisie wprost.pl, gen. Waldemar Skrzypczak zwraca uwagę, że „dzięki systemom rażenia otrzymywanym z Zachodu Ukraińcy pozyskują nowe, dotychczas dla nich niedostępne zdolności, które zadają Rosjanom duże straty, rujnując ich zdolności bojowe”. „Zagrożeni zimową rosyjską ofensywą wykonują uderzenia na cele poza granice Ukrainy, na co do niedawana nie mieli amerykańskiego przyzwolenia. Armia ukraińska dąży do osłabienia zdolności Rosjan do ofensywy, by ją zerwać lub chociaż ograniczyć jej rozmach, wyczerpując znacząco ich wojska” - tłumaczy.