Ukraiński kontratak: jutro, pojutrze, za tydzień

Obie armie – rosyjska i ukraińska – pokazują oznaki wyczerpania, ale nikt nie zamierza ustępować.

Publikacja: 29.05.2023 03:00

Ukraińskie rakiety sięgają coraz dalej w głąb okupowanego terytorium, a nawet na tereny południowej

Ukraińskie rakiety sięgają coraz dalej w głąb okupowanego terytorium, a nawet na tereny południowej Rosji.

Foto: Генеральний штаб ЗСУ / General Staff of the Armed Forces of Ukraine

– Jesteśmy gotowi do kontrataku. Ono może zacząć się jutro, pojutrze, za tydzień. Nie mamy prawa popełnić błędu – powiedział sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Ołeksij Daniłow, jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Zełenskiego.

Eksperci wskazują, że rozpoczęcie z dawna oczekiwanego ataku znacznie utrudnia przedłużający się sezon deszczy we wschodniej i południowej Ukrainie. Zdania są jednak podzielone, czy ukraińska armia jest już gotowa do ataku. Niektóre media publikują informacje o wysyłaniu na front nieprzygotowanych ukraińskich poborowych – tak jak w armii rosyjskiej. – Kijów dostał dużo zachodniej broni, ale o wyniku walk decyduje piechota – mówi jeden z ekspertów, sugerując, że ukraińskiej armii nadal brakuje żołnierzy.

Rosjanie zaczynają mieć też problemy w swej głównej broni – czołgach

Z drugiej strony frontu nadchodzą zaś informacje o rozkładzie okupacyjnych oddziałów. Pierwsze wieści pojawiły się w nocy z czwartku na piątek, o jakoby dezercji ze świeżo zdobytego Bachmutu ok. 30 więźniów zwerbowanych do Grupy Wagnera. Uciec mieli na wojskowej ciężarówce, z bronią w ręku, zabijając trzech rosyjskich żołnierzy (być może próbujących ich powstrzymać). Kolejna – z frontu w obwodzie ługańskim, skąd miało uciec 39 uzbrojonych żołnierzy, w tym więźniowie z Wagnera.

W końcu nawet rosyjska agencja TASS przyznała, że jacyś żołnierze uciekli z okopów, ale w okolicach Soledaru. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie te informacje dotyczą jednej grupy uciekinierów (a wieści poprzekręcano w trakcie przekazywania), czy kilku osobnych przypadków.

Zbiorowe dezercje z bronią w ręku i na wojskowych pojazdach zdarzają się w rosyjskiej armii od lata ubiegłego roku, m.in. z zaplecza sypiącego się frontu pod Chersoniem. Dowództwo nie podawało jednak do tej pory, jak się one zakończyły, czy złapano uciekinierów. Obecnie demoralizujący wpływ na oddziały ma wielomiesięczne tkwienie w okopach.

Z kolei w samym Bachmucie wybuchają podobno konflikty między wycofującymi się najemnikami Wagnera a wchodzącymi na ich miejsce oddziałami sformowanymi w Doniecku. Sytuację podminowują problemy więźniów służących w Wagnerze. Zgodnie z kontraktami za pół roku służby na froncie mieli obiecaną amnestię. Teraz wywożą ich na zaplecze przed upływem kontraktów i najemnicy boją się, że odeślą ich do łagrów.

Zgodnie z oficjalnymi informacjami intensywność walk na całym froncie spada. Za to szybko wzrasta ilość ostrzałów zaplecza, bliższego i dalszego. Z dostępnych danych wynika, że w ciągu ostatniego tygodnia ukraińska armia zaczęła niszczyć artylerię przeciwnika. Poprzednio rozbijano jedno–cztery działa dziennie, obecnie po kilkadziesiąt, tak jakby specjalnie polowano na nie, chcąc pozbawić Rosjan wsparcia artylerii w czasie zbliżającego się kontrataku.

Jednocześnie ukraińskie rakiety sięgają coraz dalej w głąb okupowanego terytorium, a nawet na tereny południowej Rosji. Poprzednio taka kampania, prowadzona latem ubiegłego roku – po otrzymaniu przez Ukraińców amerykańskich wyrzutni HIMARS – doprowadziła do chaosu na rosyjskim zapleczu wywołanym koniecznością wycofania w głąb dowództwa i wszystkich magazynów. A to skończyło się zwycięską kontrofensywą ukraińską na Bałakleję i Łyman.

Teraz sytuacja wygląda podobnie. Ukraińskie rakiety trafiają w dotychczas bezpieczne lotniska w Bierdiańsku czy Mariupolu oraz siedziby tamtejszych dowództw i składy z amunicją. Pociski niszczą też rosyjskie rafinerie w pobliżu granic z Ukrainą.

Rosjanie zaczynają mieć też problemy w swej głównej broni – czołgach. Ukraińcy niszczą ich do 150 miesięcznie, mniej więcej tyle, ile rosyjski przemysł jest w stanie wyprodukować w ciągu całego roku. Wraz z wyciąganymi z magazynów (które jednak trzeba remontować) mogą dostarczyć armii 200–220 maszyn rocznie. – Brakuje im pojazdów pancernych dla świeżo zmobilizowanych. Te oddziały, które były wcześniej na linii frontu, mają mniej więcej to, co im potrzeba – przestrzega jeden z ukraińskich ekspertów.

– Jesteśmy gotowi do kontrataku. Ono może zacząć się jutro, pojutrze, za tydzień. Nie mamy prawa popełnić błędu – powiedział sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Ołeksij Daniłow, jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Zełenskiego.

Eksperci wskazują, że rozpoczęcie z dawna oczekiwanego ataku znacznie utrudnia przedłużający się sezon deszczy we wschodniej i południowej Ukrainie. Zdania są jednak podzielone, czy ukraińska armia jest już gotowa do ataku. Niektóre media publikują informacje o wysyłaniu na front nieprzygotowanych ukraińskich poborowych – tak jak w armii rosyjskiej. – Kijów dostał dużo zachodniej broni, ale o wyniku walk decyduje piechota – mówi jeden z ekspertów, sugerując, że ukraińskiej armii nadal brakuje żołnierzy.

Pozostało 82% artykułu
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany