Mimo że w co czwartym rosyjskim regionie ze względów bezpieczeństwa odwołano wszelkie imprezy związane z Dniem Zwycięstwa, w Moskwie odbędzie się tradycyjna wojskowa parada na placu Czerwonym. Ministerstwo Obrony zapowiada, że weźmie w niej udział kilka tysięcy żołnierzy i ponad 120 pojazdów.
Ale do wygrania jest też pół miliona dolarów. Ukraiński milioner Wołodymyr Jacenko tyle zaoferował za posadzenie drona na placu Czerwonym w środku święta. Nocny atak na Kreml 3 maja pokazał, że Ukraińcy mogą to zrobić – chyba że była to rosyjska prowokacja.
Mimo to, przełamując strach, na paradę przyjedzie pięciu przywódców państw postsowieckich: premier Armenii oraz prezydenci Kazachstanu, Tadżykistanu, Kirgizji i Uzbekistanu. Możliwe, że w ostatniej chwili dołączy do nich Aleksander Łukaszenko. Ale prezydent Władimir Putin na wszelki wypadek odwołał przyjęcie dla weteranów w swojej kremlowskiej rezydencji, tej samej, nad którą nocą eksplodowały drony.
Czytaj więcej
Przed 9 maja Ukraina i Rosja wymieniają się powietrznymi uderzeniami za pomocą dronów i rakiet. Na lądzie jednak nic się nie zmienia.
Czołgi i wozy pancerne, które przetoczą się przez plac, mają przekonać, że Rosja nadal jest militarną potęgą, i ukryć strach przed ukraińską kontrofensywą. Jeśli jednak w paradę wedrą się ukraińskie drony, polityczne skutki tego będą nieprzewidywalne.