Rosyjska armia próbuje znaleźć nowych żołnierzy

Generałowie szukają jeszcze prawie pół miliona chętnych do walki w Ukrainie. Mało kto chce jednak jechać na front.

Publikacja: 15.03.2023 21:00

Zniszczony Kramatorsk na wschodzie Ukrainy

Zniszczony Kramatorsk na wschodzie Ukrainy

Foto: AFP

Od 1 kwietnia – wraz ze zwykłym wiosennym poborem do wojska – zacznie się nabór żołnierzy zawodowych. Ponieważ władze z góry zakładają, że nie znajdą wielu chętnych, więc do poszczególnych regionów rozesłano informacje, ilu powinni zwerbować.

– Powiedzieli, że mobilizacji nie będzie. (...) Bo mobilizacja jest za droga. Łatwiej wziąć czterech pier… do służby za 40 tysięcy (rubli) niż jednego zmobilizowanego za 195 tysięcy – portal Nastojaszczije Wremia publikuje telefoniczną rozmowę dwóch rosyjskich oficerów przechwyconą przez ukraiński wywiad.

Pod koniec ubiegłego roku minister obrony Siergiej Szojgu ogłosił plan zwiększenia rosyjskiej armii do 1,5 mln żołnierzy. Zgodnie z nim do końca obecnego roku do wojska powinno trafić 400 tysięcy nowych żołnierzy zawodowych.

– Latami opowiadano, że należy sprawić, by trzon armii stanowili profesjonalni wojskowi, a nie ci z poboru. W rzeczywistości proces naboru na kontrakty wojskowe szedł jak po grudzie. Zwiększenie liczby zawodowych żołnierzy z 200 do 400 tysięcy – nawet według oficjalnych danych – trwał osiem lat – publicystka BBC Olga Iwszina wątpi, by obecne rosyjskie plany zostały zrealizowane.

Czytaj więcej

Bitwa szczurów na Kremlu. Zacharowa potwierdziła plotki

W dodatku rosyjska armia straciła w Ukrainie nie mniej niż 1,7 tys. młodszych oficerów (porucznik, kapitan) i teraz nie ma kto szkolić nowych żołnierzy.

Prawdopodobnie więc nabór kolejnych zawodowych rozciągnie się na lata. Ale Kreml – potrzebujący więcej wojska – za wszelką cenę chce uniknąć zwiększania armii poprzez kontynuowanie coraz mniej popularnej mobilizacji. Ogłoszona we wrześniu ubiegłego roku przez prezydenta Putina formalnie trwa nadal, ponieważ nie było dekretu kończącego ją. – Dla was ważniejszy jest papierek czy słowo prezydenta? – pytał jeszcze w zeszłym roku rosyjski senator Andriej Kliszas. Próbował w ten sposób wytłumaczyć, że skoro Putin powiedział, iż mobilizacja się skończyła, to nie musi już podpisywać żadnego dokumentu na ten temat.

– Nie będzie żadnej nowej fali mobilizacji – zapewniał już w środę po raz kolejny rzecznik Kremla. Niepokój wywołało bowiem masowe rozsyłanie wezwań do komisji poborowych w obwodzie woroneskim. Wystraszone miejscowe władze tłumaczyły, że mężczyźni wzywani są tam tylko w celu „korekty danych osobowych”.

„Szewcow: Teraz te 300 tysięcy się skończy (powołanych w jesiennej mobilizacji – red.), amunicji nie ma, Wagnery (najemnicy) kończą się. No, do Zaporoża nie dojdziemy.

Goworow: Ty co, jakie Zaporoże? Obyśmy Briańska i Biełgorodu nie stracili” – debatują dwaj rosyjscy oficerowie na nagraniu opublikowanym przez Nastojaszczije Wriemia.

Wraz z rozpoczęciem naboru zawodowych żołnierzy 1 kwietnia zacznie się też zwykły pobór do armii. Zgodnie z wielokrotnie powtarzanymi zapewnieniami władz poborowi jednak nie będą wysyłani na wojnę z Ukrainą. Kilkakrotnie wykryto, że władze łamią te obietnice, ale proces nie przyjął charakteru masowego.

Jednak obecnie w rosyjskim parlamencie trwa przyjmowanie ustaw zmieniających wiek powoływanych do wojska z poboru: zamiast od 18. do 27. roku życia będzie od 20 do 30 lat. Przy czym dolna granica będzie zmieniana powoli, w ciągu trzech lat, a górną podwyższą od razu. A to – przynajmniej na papierze – powinno dać armii więcej poborowych, co w końcu doprowadzi do ich wysłania na wojnę. Amerykański Institute for the Study of War uważa, że te zmiany to po prostu „alternatywa mobilizacji”.

Ale chęć powoływanych do wojska, by ruszyć na wojnę, nie jest duża.

– Od początku mobilizacji pomogliśmy ponad 5 tys. ludzi albo uniknąć wysłania na front, albo zdezerterować już z jednostek wojskowych – mówi Daria Berg z organizacji „Idźcie lasem”, która pomaga tym, którzy trafili do armii.

– Oni szybko dowiadują się, że to nie jest jakaś komputerowa gra, nie jest podobna do opowieści jakichś weteranów. Że to prawdziwe zagrożenie, przede wszystkim własnego życia, i należy tam zabijać innych. A wielka liczba osób wcale nie chce tego robić i szuka sposobów wydostania się: uciec, zdezerterować, schować się, wyjechać z Rosji – opowiada.

– Dogadują się między sobą i nawzajem strzelają sobie w nogi, by wydostać się ze strefy działań bojowych choćby do szpitala. Jak mówią nasi klienci, bardzo trudno samemu dobrze postrzelić się w nogę, dlatego trzeba umawiać się z kolegami – wyjaśnia.

Od 1 kwietnia – wraz ze zwykłym wiosennym poborem do wojska – zacznie się nabór żołnierzy zawodowych. Ponieważ władze z góry zakładają, że nie znajdą wielu chętnych, więc do poszczególnych regionów rozesłano informacje, ilu powinni zwerbować.

– Powiedzieli, że mobilizacji nie będzie. (...) Bo mobilizacja jest za droga. Łatwiej wziąć czterech pier… do służby za 40 tysięcy (rubli) niż jednego zmobilizowanego za 195 tysięcy – portal Nastojaszczije Wremia publikuje telefoniczną rozmowę dwóch rosyjskich oficerów przechwyconą przez ukraiński wywiad.

Pozostało 88% artykułu
Konflikty zbrojne
Stany Zjednoczone wiedziały o ataku Rosji. Moskwa wysłała ostrzeżenie
Konflikty zbrojne
Putin w orędziu do narodu: Rosja uderzyła w Ukrainę najnowszym systemem rakietowym
Konflikty zbrojne
Wojna w Ukrainie: Rakietowe uderzenia na obwód kurski i mściwy szantaż Putina
Konflikty zbrojne
Atak rakietowy na Dniepr. Rosja nie użyła pocisku balistycznego ICBM?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowana przez Rosję pociskiem międzykontynentalnym