Jeśli przyjadą na czas, pod znakiem zapytania stanie przygotowywana rosyjska ofensywa, której cały czas żąda Władimir Putin.
– Coraz więcej rezerw Rosjanie ściągają na naszą część frontu. Odnotowujemy, że coraz więcej pojazdów pancernych podwożą i chowają po zagajnikach albo w okopach – powiedział szef ukraińskiej administracji obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj w telewizji Biełsat.
Czytaj więcej
Rosjanie szykują nową ofensywę, którą mogą zacząć już wkrótce. Ale na razie atakują również Ukraińcy.
O dowożeniu w ten rejon rosyjskich rezerw ze składu nie mniej niż dwóch rosyjskich dywizji informował już od stycznia ukraiński wywiad wojskowy. Część analityków zachodnich podejrzewa, że właśnie tutaj może ruszyć rosyjski atak w połowie lutego. Podobnie jak Hajdaj, który sądzi, że Rosjanie będą gotowi po 15 lutego.
Nowe cele w zasięgu
Tymczasem do Ukrainy jadą już amerykańskie pociski GLSDB o zasięgu dwa razy większym niż dotychczas używane w HIMARS-ach. One również będą wystrzeliwane z amerykańskich wyrzutni, ale będą leciały do 150 kilometrów. Prawie cała okupowana część Ukrainy znajdzie się w ich zasięgu, w tym rosyjskie lotniska wojskowe na północy Półwyspu Krymskiego (choć nie Sewastopol).