Rosyjski Dożd (znany też jako TV Rain) był największą niezależną stacją działającą w Moskwie jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę 24 lutego. Często gościli tam opozycjoniści i krytycy Kremla, nadawała w internecie. Po wybuchu wojny redakcja przeniosła się do Rygi, na Łotwie licencje uzyskała w czerwcu. W lokalnych kablówkach gościła jednak niedługo.
– Przykre, że zamiast bieżących wydarzeń musimy już któryś dzień z rzędu zaczynać od wiadomości o sobie. Dzisiaj nad ranem łotewski regulator mediów (NEPLP – red.) cofnął licencje stacji Dożd – oznajmił we wtorek w porannych wiadomościach redaktor naczelny stacji Tichon Dziadko. – Pamiętam, jak osiem i pół roku temu informowałem o wyrzuceniu stacji z kablówek w Rosji – mówił i podkreślał, że tylko w Rosji na YouTubie stację miesięcznie ogląda 13 mln ludzi.
Szef NEPLP Ivars Abolinš w lokalnych mediach tłumaczył, że stacja może zaskarżyć decyzję regulatora mediów w sądzie. Natomiast decyzję o pozostaniu rosyjskich dziennikarzy na terenie Łotwy, jak stwierdził, mają podjąć MSZ i odpowiednie służby. Przypominał też, że do cofnięcia licencji doprowadził szereg popełnionych przez stację naruszeń lokalnego prawa.
Czytaj więcej
W Jakucji przed sąd trafił dziennikarz, który w komentarzu redakcyjnym użył słowa „front” zamiast „linia kontaktu”. Sąd zwrócił uwagę, że tak właśnie wyrażają się władze - rosyjski MON i prezydent. Kara wyniosła 30 tysięcy rubli, równowartość 2300 zł.
Chodzi o trzy incydenty. Najpierw, niedługo po uzyskaniu licencji, jeden z materiałów zilustrowano mapą, na której okupowany Krym był zaznaczony jako część Rosji. Redakcja tłumaczyła się, że doszło do błędu. Zresztą przed ucieczką z Rosji stacja regularnie używała takich map, by nie narazić się na likwidację. Kolejnym błędem było nazywanie rosyjskiej armii „naszą armią”. W Rydze tłumaczą, że telewizja mająca łotewską licencję nie może stosować takich określeń. Za te naruszenia wówczas Dożd ukarano karą grzywny w wysokości 10 tys. euro.