„Szahid” to w świecie islamu osoba, która oddaje swoje życie za wiarę i w nagrodę otrzymuje przepustkę do raju. Irańskie drony kamikadze Shahed niszczą ukraińskie miasta, w czwartek Rosjanie zaatakowali nimi obiekty infrastruktury krytycznej w obwodzie kijowskim. Kilka dni temu Kreml wykorzystał te drony podczas zmasowanego ataku bombowego nad Dnieprem.
Pokonują nawet 2 tys. kilometrów i są wyposażone w dwusuwowy silnik spalinowy, przez co zostały okrzyknięte przez wojskowych „motorynkami”. Charakterystyczny dźwięk nadlatującego irańskiego drona mogą łatwo usłyszeć osoby znajdujące się na ziemi, ale ten dźwięk często przynosi ze sobą śmierć i zniszczenia.
– To poważne zagrożenie dla Ukrainy. Zaletą dronów jest to, że lecą na niskiej wysokości i mają małe wymiary. Są trudnymi celami do wykrycia przez uzbrojenie, którym dysponuje Ukraina. Ukrainie brakuje stacji radiolokacyjnych, ale też sporo zależy od rzeźby terenu. A ci, którzy dronami operują, prawdopodobnie na tym się znają i to uwzględniają – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa kijowskiego Centrum Razumkowa, w przeszłości oficer ukraińskich sił powietrznych.
Czytaj więcej
Kreml wciąż traci sprzymierzeńców, jego organizacje międzynarodowe rozsypują się, wokół prezydenta powstaje dotkliwa pustka.
Amerykański ośrodek ISW twierdzi, że obsługiwać „szahidy” pomagają instruktorzy z irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Wcześniej władze w Teheranie zaprzeczały dostawom swoich dronów do Rosji i twierdziły, że jeżeli cokolwiek sprzedawały Moskwie, to jeszcze przed wybuchem tej wojny.