W Starobielsku, 60 kilometrów od miejsc walk w obwodzie ługańskim, rosyjskie oddziały natknęły się na własnych dezerterów. Rewidowały prywatne garaże, próbując znaleźć partyzantów strony przeciwnej, a wykryły swoich zbiegów. – Na całej Ługańszczyźnie jest ich dość dużo – mówi o uciekinierach z armii Kremla szef ukraińskiej administracji obwodu Serhij Hajdaj.
Podobny problem zaobserwowano w okolicach Chersonia, tylko że tam uciekający z linii frontu mają kłopot z przeprawieniem się przez Dniepr. Trzy dostępne przeprawy promowe są silnie strzeżone. Mimo to tydzień temu dowództwo chersońskiego zgrupowania rosyjskich wojsk rozesłało list gończy za 13 uzbrojonymi żołnierzami, którzy ukradli dwa samochody i prawdopodobnie uciekli na Krym. Jednak w tym samym czasie ze swoich oddziałów zbiegło 39 żołnierzy, nie wiadomo, co się stało z pozostałymi 26.
Czytaj więcej
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że w poniedziałek wojska rosyjskie poniosły na terenie Ukrainy mniejsze straty w ludziach niż w ostatnich dniach.
Ukraińscy artylerzyści już w połowie września, w czasie ucieczki Rosjan z Iziumu, odnotowywali przypadki zabijania na miejscu żołnierzy uciekających z frontu. Zwiadowczy dron artylerzystów sfilmował taką scenę na jednej z leśnych dróg. Obok grupki żołnierzy oddalających się z miejsca walk zatrzymał się opancerzony samochód wojskowy, po krótkiej rozmowie padły strzały, a ukraiński aparat sfilmował ciała leżące na poboczu.
Dziś nikt nie jest w stanie oszacować, jak wielu żołnierzy już zdezerterowało i ukrywa się po rosyjskiej stronie frontu, ale 22 września prezydent Putin podpisał dekret zwiększający kary za ucieczkę z oddziału do 15 lat łagru.