Według danych co najmniej siedmiu różnych ośrodków socjologicznych od 60 do 80 proc. mieszkańców Rosji zgadza się z decyzją Putina zaatakowania sąsiedniego kraju.
Dokarmianie agresji
Wyniki badań nie są co prawda pewne. Socjologowie unikają pytań o „wojnę”, gdyż to może być karalne jako „dyskredytacja rosyjskich sił zbrojnych”. Oficjalnie najazd na Ukrainę nazywany jest „operacją specjalną” i pod groźbą kar nie wolno używać innych nazw, nawet w rozmowach prywatnych czy prywatnej korespondencji.
Mimo to tendencja w społeczeństwie jest wyraźna: większość popiera wojnę.
– Jasne jest, że Putin to dyktator, który decyzję o rozpoczęciu wojny podjął sam. Ale nie działa on w pustej przestrzeni, tylko w pewnym kontekście kulturowym. Można nawet powiedzieć, że on sam jest produktem tego kontekstu. Tutaj silna jest idea rusofobii (otaczającego Rosję świata – red.), przekonanie że Zachód blokuje rozwój Rosji, a także uraza do Zachodu – opisuje świat Putina i Rosjan niemiecki historyk, profesor Martin Schulze Wessel. Jego zdaniem wszystkie te urazy „karmią agresję”.
W rosyjskiej przestrzeni publicznej przytłacza oficjalne wsparcie wojny i prezydenta. Wszędzie widoczne są symbole agresji. To są zarówno „wstążki św. Jerzego” (od wstążki wojskowego orderu św. Jerzego) oraz łacińskie litery Z i V. Mimo że oznaczone nimi są pojazdy armii rosyjskiej walczącej w Ukrainie, nikt (poza rosyjskim sztabem generalnym) nadal nie wie, co one oznaczają, ale używane są powszechnie w propagandzie.