Ponad 24 proc. Polaków starałoby się schronić wraz z bliskimi w bezpiecznym miejscu na terenie Polski, aż 37 proc. zabezpieczyć bliskich w miejscu zamieszkania. Na powołanie do wojska czekałoby 8,6 proc. badanych, a 15 proc. zabezpieczyłoby swój majątek. Tylko niewiele ponad 5 proc. badanych nic by nie robiło.
Z sondażu IBRiS wynika, że co piąty Polak (20,6 proc.) zgłosiłby się do walki w formacjach wojskowych lub paramilitarnych albo sanitarnych. Na taki ruch gotowi byliby głównie mężczyźni (34 proc.), ludzie młodzi do 29. roku życia (34 proc.) oraz w wieku 40–49 lat – dzisiaj to mogą być rezerwiści (30 proc.), mieszkańcy małych ośrodków (do 50 tys. mieszkańców – 31 proc.), głównie osoby ze średnim wykształceniem (24 proc.), wyborcy Konfederacji (57 proc.) oraz Koalicji Obywatelskiej (36 proc.), a także osoby, które głosowały w wyborach prezydenckich na Krzysztofa Bosaka (41 proc.) lub Szymona Hołownię (34 proc.).
Na ochotnika do wojska
Z badań socjologicznych wynika, że odsetek osób gotowych do walki po wybuchu wojny w Ukrainie zmniejsza się. Oto bowiem na identycznie postawione pytanie w połowie 2020 r. w sondażu „Bezpieczeństwo 2020” (przeprowadzonym przez IBRiS na zlecenie portalu Defence24) aż ponad 36 proc. badanych zadeklarowało, że zgłosiłoby się do walki w formacjach wojskowych lub paramilitarnych. „W przypadku chęci podjęcia walki Polska na tle krajów Europy Środkowo-Wschodniej plasuje się na pierwszym miejscu. Na drugim miejscu znaleźli się Estończycy – 24 proc. z nich aktywnie włączyłoby się w obronę kraju. Najmniej chętni do tego typu działań byli Niemcy – 11 proc.” – wskazywali zaledwie dwa lata temu autorzy badania.
Co trzeci Polak gotów był poświęcić środki finansowe na rzecz obrony państwa. Natomiast własne życie poświęciłoby ponad 26 proc. ankietowanych i był to w 2020 r. najwyższy wynik wśród badanych krajów. Gotowość poświęcenia życia wskazało po 22 proc. Estończyków i Słowaków, 20 proc. Łotyszy, 18 proc. Czechów, 16 proc. Litwinów i zaledwie 9 proc. Niemców.
Marcin Duma, prezes zarządu IBRiS, wskazuje, że wojna w Ukrainie, gdy oglądamy jej skutki i okrucieństwo, weryfikuje „nasze postawy romantyczne”. – Obserwujemy racjonalizację podejścia do wojny, to już nie jest film wojenny, ale życie – mówi Marcin Duma.
Kto chciałby walczyć
Szef IBRiS zwraca uwagę na badania przeprowadzone przez pracownię w 2015 r. po pierwszej agresji Rosji na Ukrainę i zajęciu Krymu i proklamowaniu przez separatystów Donieckiej Republiki Ludowej. Wynikało z nich, że mieszkańcy pasa województw graniczących z Rosją, Białorusią i Ukrainą częściej deklarowali chęć do dobrowolnego zaciągnięcia się do wojska.