Według Światowej Organizacji Handlu poziom międzynarodowych obrotów towarowych spadnie w tym roku o co najmniej 13 proc., a w czarnym scenariuszu o ponad 30 proc. Będzie to kolejny hamulec globalizacji, która nie odzyskała wigoru po ostatnim kryzysie finansowym (w 2018 r. wartość globalnego eksportu odpowiadała niespełna 60 proc. ogólnoświatowego PKB, w porównaniu z 61 proc. w rekordowym pod tym względem 2008 r.), a w którą w ostatnich latach uderzyła wojna handlowa między USA a Chinami oraz kryzys w branży motoryzacyjnej.
Choć w przyszłym roku obroty handlowe niemal na pewno skokowo wzrosną, jest wątpliwe, aby wróciły do poziomu z ostatnich lat. Jak oceniają analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, globalne łańcuchy dostaw odbudują się w innej formie. Nasilą się widoczne już przed pandemią tendencje protekcjonistyczne, bo w warunkach recesji i rosnącego bezrobocia rządy będą próbowały pobudzać produkcję lokalną. Do tego nauczone doświadczeniami z ostatnich miesięcy, gdy wiele fabryk w Chinach zostało czasowo zamkniętych, globalne koncerny będą dążyły do dywersyfikacji źródeł dostaw podzespołów. Będzie to dotyczyło w szczególności branż o strategicznym znaczeniu dla poszczególnych krajów. „Można spodziewać się współwystępowania dwóch głównych trendów: dywersyfikacji łańcuchów dostaw i przenoszenia produkcji w regiony położone bliżej odbiorców" – zauważają analitycy PIE, podkreślając, że trendy te uwidocznią się dopiero w dalszej perspektywie. Przebudowa łańcuchów dostaw wymaga bowiem inwestycji, do których w najbliższym czasie zmuszone do oszczędności firmy nie będą skłonne.
Czytaj także: Sklepy długo będą się podnosiły z zapaści