Ogółem przeterminowane zaległości sprzedawców detalicznych w Polsce wynosiły na koniec lipca 2,5 mld zł, co oznacza wzrost od grudnia 2019 r. o 8,3 proc. Długi tego rodzaju ma aż 36,8 tys. firm, co oznacza wzrost o ponad 1,5 tys. Sytuacja jest jednak mocno zróżnicowana w ramach tak wielkiej branży, jaką jest handel. Kwotowo za największą część zaległości odpowiadają sklepy z przewagą sprzedaży żywności, ale ponieważ to także największa część rynku, problem tego sektora nie jest duży. Zwłaszcza podczas pandemii i właśnie obserwowanej drugiej fali, gdy akurat popyt na żywność, w przeciwieństwie do innych kategorii, nie jest problemem.
– Inne doświadczenia z minionych miesięcy, ale też obecnie, mają sklepy spożywcze, oferujące sprzęt RTV, AGD czy markety z materiałami ogrodniczymi i budowlanymi, a inaczej wiedzie się sprzedającym odzież, obuwie czy biżuterię – mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. – Obserwujemy również wyhamowanie gwałtownego przyrostu zaległości e-handlu. Gdy 2019 r. pokazał ponad 60-proc. przyrost przeterminowanych płatności, czterokrotnie wyższy niż ten, jaki miał cały handel detaliczny, to w ciągu siedmiu miesięcy tego roku zmiana nie przekroczyła 10 proc. i jest zbliżona do notowanej dla wszystkich firm zajmujących się sprzedażą detaliczną – dodaje.
O 124 proc. wzrosły zobowiązania sprzedawców komputerów, wysokie, choć nie aż tak znaczące, przyrosty widać również w przypadku sprzedawców nagrań muzycznych, tekstyliów, wyrobów medycznych czy w sklepach rybnych.
– Problem wzrostu zadłużenia w handlu mocno zależy od segmentu, na jaki zwrócimy uwagę. Zupełnie inna sytuacja jest w hipermarketach czy w sklepach z towarami niespożywczymi, choćby ubraniami czy obuwiem, a inna w niewielkich sklepach spożywczych blisko domów klientów, które, uważane przez nich za najbezpieczniejsze w czasie pandemii, radzą sobie lepiej – mówi Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu.