Uruchomiony niedawno sklep przy Place Flagey w centrum miasta oferuje przesyłki po 16 euro za kilogram wagi. Klienci mogą wybrać dowolną, niektórzy otwierają je na miejscu. — To jak gra hazardowa. Zapłaciłem 40 euro i dostałem trzy czy cztery słuchawki, udało mi się — stwierdził Paul. Gisele Peters była trochę rozczarowana. Za 14,40 euro znalazła w wybranej przesyłce stary tarczowy aparat telefoniczny. — Nie kupiłabym czegoś takiego. Postaram się go sprzedać — powiedziała Reuterowi.
Założyciel sklepu, Arnaud Userstam powiedział, że ludzi najbardziej cieszą zegarki podłączone do internetu i smartfony, inni nie narzekają na kupioną odzież czy czasem jakieś dziwne rzeczy. — Pewna pani kupiła 100 szczoteczek do zębów dla psów — poinformował.
Czytaj więcej
Amazon testuje dwunożne humanoidy w swoich magazynach w USA. Technologiczny potentat automatyzuje coraz więcej swoich operacji, wyjaśniając, że chce odciążyć pracowników i usprawnić dostawy dla klientów. Pracownicy boją się jednak zwolnień.
Co dzieje się z nie dostarczonymi przesyłkami Amazona
Userstam wyjaśnił, ze do założenia takiego sklepu zdecydował się po rozmowach z żoną, gdy zastanawiali się, co dzieje się z nie dostarczonymi przesyłkami, gdy spotkało ich to samo. Stwierdzili wtedy, że istnieją gdzie indziej takie punkty sprzedaży.
Firma „Pile ou Face” podpisała już kontrakty z Amazonem w Europie na przesyłki, nie odebrane przez osoby, które je zamówiły, zostały zwrócone albo po prostu zaginęły podczas transportu. Nie chciał ujawnić szczegółów tych kontraktów, stwierdził tylko, że wcześniej takie przesyłki były po prostu niszczone.