Q-commerce, czyli drobne zakupy z natychmiastową dostawą, realizowaną 10–15 minut, to jeden z najnowszych trendów w branży handlu internetowego i sektorze logistycznym. Boom na takie e-zakupy sprawił, że w 2021 r. nad Wisłą pojawił się wysyp projektów, mających w sposób błyskawiczny realizować najróżniejsze zamówienia online (głównie spożywcze, ale również innych niezbędnych artykułów, jak np. ładowarka do telefonu). Zdaniem analityków trend jest wyraźny i utrzyma się w nowym roku, ale branżę czekają zapewne spore roszady – część firm wypadnie z rynku, inne wzmocnią swoją pozycję ich kosztem, pojawią się kolejni gracze. Wyzwaniem będzie też zatrudnienie kurierów – i to nie z uwagi na brak rąk do pracy, lecz planowane zmiany w przepisach.
Rynek duży, ale ciasno
– Rozwojowi takiej formy sprzedaży, gwarantującej błyskawiczne dostawy do klienta, sprzyja trend convenience, związany z oczekiwaniem wygodnego i łatwego dostępu do towarów. Ta tendencja jeszcze mocniej spopularyzowała się w czasie lockdownu – mówi Piotr Szymoński, dyrektor w Walter Herz.
Daniel Parzych, prezes startupu Frivo, zaznacza, że – obok wygody odbioru przesyłki – klienci oczekują dziś też szybkich dostaw. – Długie oczekiwanie obniża zadowolenie klienta. Firmy, które dostosują się do nowych standardów, będą w stanie spełnić oczekiwania konsumentów – przekonuje.
To jednak nie jest proste zadanie. Jak zauważa Piotr Szymoński, formuła realizacji dostaw w czasie 10–15 minut wymaga stworzenia sieci odpowiednio sprofilowanych obiektów dystrybucyjnych rozsianych na terenie miasta. Dark stores, bo o nich mowa, przypominają supermarkety o powierzchni kilkuset metrów, które urządzone są w taki sposób, aby osoby kompletujące zamówienie mogły sprawnie przemieszczać się pomiędzy regałami i zebrać produkty w jak najkrótszym czasie. – Przypominają sklepy, ale działają jak magazyny – wyjaśnia Szymoński.