Złoty był w czwartek, obok australijskiego dolara i norweskiej korony, jedną z najsłabszych dewiz. Tracił po ponad 1 proc. do euro, dolara, franka i jena. To już trzeci dzień słabości z rzędu. Za wspólną walutę trzeba już płacić 4,5578 zł, a na horyzoncie są tegoroczne szczyty przy 4,63 zł. Dolar kosztował w czwartkowe popołudnie 3,9 zł, więc kurs zbliża się do czerwcowej strefy konsolidacji przy 4 zł. Cena szwajcarskiego franka wyrównała wrześniowe maksimum 4,26 zł, co zwiększa ryzyko osłabienia w kierunku marcowych poziomów, czyli 4,38 zł. Nieco mniej, bo 0,7 proc., złoty tracił do funta, ale brytyjska waluta utrzymała się powyżej 5 zł.
Czwartkowa słabość naszej waluty była dodatnio skorelowana ze spadkami na GPW. Na 1,5 h przed końcem sesji WIG20 spadał o 2,2 proc. Podaż dominowała też na parkietach zachodnich. Druga fala pandemii sprawia, że inwestorzy redukują pozycję w ryzykownych aktywach i uciekają do tych sprawdzonych. Stąd czwartkowa siła dolara, który zyskiwał do euro 0,5 proc., oraz względny spokój na złocie, którego wycena oscylowała przy 1900 dol. za uncję.