W Polsce firmy, zwłaszcza małe i o krótkim stażu rynkowym, mają kłopoty z finansowaniem. Jedną z metod na walkę z tym zjawiskiem są gwarancje de minimis. Jak wynika z raportu BGK, od uruchomienia programu w marcu 2013 r. do listopada 2020 r. suma udzielonych gwarancji to ponad 87 mld zł, a suma wygenerowanego kredytu – ok. 148,4 mld zł.
– Dodatkowo jedna piąta firm, które pozyskałyby kredyt nawet bez gwarancji, otrzymałaby go na gorszych warunkach, co również stanowi ograniczenie w dostępie do finansowania. Łącznie w szeroko pojętej luce finansowej znalazłoby się więc 73 proc. firm – tłumaczy Mateusz Walewski, główny ekonomista BGK. Z raportu wynika, że pozyskane w ten sposób finansowanie przełożyło się na 125 tys. miejsc pracy utworzonych oraz 184 tys. zachowanych. Natomiast trzy czwarte firm bez gwarancji nie dostałoby kredytu lub otrzymałyby go na gorszych warunkach.
Według raportu bez gwarancji BGK aż 52 proc. przedsiębiorstw w 2020 r. nie uzyskałoby kredytu, co jest dwukrotnie gorszym wynikiem niż w 2019 r. Chodzi głównie o firmy najmłodsze, zaś branżowo – gastronomię i hotele.
– W Polsce mikro- i małe firmy mają największy kłopot z dostępem do kapitału, a kryzys związany z pandemią jeszcze to pogłębił. O ile w Europie podczas pierwszego lockdownu firmy ruszyły po kredyty, by zasilić kapitały obrotowe, u nas takiej akcji nie było. Raczej oczekiwano na programy pomocowe w formie dotacji – mówi Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora ds. badań i analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – Miejsca pracy na pewno udało się uratować, co pokazują dane Eurostatu. Polska jest jednym z dwóch państw ze wzrostem zatrudnienia, ale to efekt również wsparcia ze strony ZUS czy świadczeń opiekuńczych na dzieci, które wiele miejsc pracy uchroniły przed likwidacją – dodaje.