W środę nad pałacem prezydenckim Qasr Al Watan w Abu Zabi myśliwce bojowe pozostawiały smugi białego, niebieskiego i czerwonego dymu – kolorów rosyjskiej flagi. Pod pałacem Władimira Putina witała asysta wojskowa i prezydent Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan.
Czytaj więcej
Kreml doszedł do wniosku, że Zachód jest już zmęczony wspieraniem Ukrainy i może porzucić Kijów.
Była to najdłuższa podróż prezydenta Rosji, odkąd w marcu Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz jego aresztowania. Wygląda na to, że Putin nie obawia się, że z powodów np. technicznych musiałby wylądować w jakimś kraju respektującym Statut Rzymski. Udowadnia, że może pokonać ponad 5 tys. kilometrów (w linii prostej z Moskwy), przelatując wyłącznie nad krajami przyjaznymi lub neutralnymi wobec jego polityki. To dobrze obrazuje, jak mocno podzielony jest świat.
Tajne interesy
Komunikat Kremla na temat wizyty w ZEA jest bardzo skąpy. Wynika z niego, że Putin miał rozmawiać w Abu Zabi o sytuacji na Bliskim Wschodzie i rozwoju relacji dwustronnych. Krewni uwięzionych przez Hamas obywateli rosyjskich (którzy posiadają też paszporty Izraela) liczą, że Putin poruszy również ten temat. – Wojna na Bliskim Wschodzie odwraca uwagę świata od Ukrainy i dlatego będzie on robił wszystko, by trwała jak najdłużej – mówi „Rzeczpospolitej” Leonid Gozman, przebywający w Niemczech znany rosyjski opozycjonista.
W Moskwie starannie ukrywają prawdziwe cele wizyty Putina. Małomówni są też prokremlowscy eksperci.