Na cztery tygodnie przed szczytem w Wilnie (11–12 lipca) trwają bardzo intensywne prace nad kształtem konkluzji, jakie mają zostać przyjęte przez przywódców 31 krajów członkowskich (32 – jeśli do tego czasu do paktu przystąpi Szwecja). Była o nich mowa na spotkaniu prezydentów Francji i Polski oraz kanclerza Niemiec w Paryżu w poniedziałek wieczorem. Do tematu wrócą w czwartek w Brukseli ministrowie obrony NATO. A także pod koniec czerwca na szczycie w belgijskiej stolicy szefowie państw i rządów krajów Unii Europejskiej.
Pomoc NATO dla Ukrainy: Wymiany danych wywiadowczych
Z tego wszystkiego wyłania się powoli oferta, na jaką mogą liczyć Ukraińcy. Nie ma w niej tego, czego w Kijowie oczekiwano najbardziej: jasnej obietnicy, kiedy i na jakich warunkach Ukraina znajdzie się w pakcie, na co mocno naciskała Polska, a także Litwa, Łotwa i Estonia.
– Nie spodziewam się, aby padło zobowiązanie do przyjęcia Ukrainy do NATO. Nie będzie ani kalendarza akcesji, ani Planu Działań na rzecz Członkostwa (MAP) – mówi „Rzeczpospolitej” wysokiej rangi dyplomata jednego z kluczowych krajów paktu.
Czytaj więcej
Prezydent Francji chce, aby Warszawa dołączyła do dyrektoriatu Unii, jaki tworzy Paryż i Berlin. To wymagałoby jednak zmiany władzy w naszym kraju, bo dziś polityki PiS właściwie nic nie łączy z Francuzami i Niemcami.
– Ale jednocześnie w Wilnie poza płaszczyzną formalnych relacji między sojuszem atlantyckim i Kijowem zostanie przyjęty pakiet „zapewnień” (assurances), że najważniejsze państwa sojuszu na zasadach dwustronnych będą bezterminowo wspierać ukraińskie siły zbrojne. Nie chodzi więc o zobowiązanie, że pójdziemy na wojną z Rosją dla Ukrainy, ale raczej obietnicę stałego przekazywania Ukraińcom środków, które pozwolą im na odparcie rosyjskiej groźby. To jest model, który łączy Amerykę z Izraelem – dodaje.