W maju podpisał Pan wraz z prezesami siedmiu innych koncernów energetycznych list do Komisji Europejskiej. Był on bardzo krytyczny jeśli chodzi o realizację polityki energetyczej UE.
Postanowiliśmy działać i bez trudu doszliśmy w tej sprawie do porozumienia. Przed unijnym szczytem poświęconym energetyce i podatkom postanowiliśmy zaakcentować, że polityka energetyczna UE zawodzi na wszystkich frontach. Nie osiągamy kluczowych celów tej polityki, rynek praw do emisji CO2 jest w rozkładzie, polityki poszczególnych krajów bardzo się od siebie różnią. Chcieliśmy zaakcentować bolączki sektora energetycznego i to się udało. Na skutek niekontrolowanego rozwoju energetyki odnawialnej w Europie Zachodniej zagrożony jest ekonomiczny sens istnienia elektrowni gazowych. Tylko my i Eon zamknęliśmy w ostatnich latach 19 tysięcy MW w tej technologii. Trzeba działań i to pilnych.
Czy są już jakieś reakcje ze strony Brukseli?
Działania w kwestii polityki-klimatycznej to złożone procesy, zdajemy sobie sprawę, że trzeba na nie poczekać. Chcemy jednak, by docelowo polityka opierała się – tak jak planowano – na trzech filarach: na konkurencyjności, ochronie środowiska i bezpieczeństwie energetycznym. Dotychczas ten pierwszy aspekt był niedoceniany.
W maju GDF Suez odkupiło od OMV udziały w projekcie Nabucco. Czy to znaczy, że Pana zdaniem energetyka gazowa w Europie jednak ma jeszcze rację bytu?