W sobotę ówczesny minister spraw zagranicznych Czech Jan Hamáček przekazał, że 18 pracowników rosyjskiej ambasady w Pradze zostało zidentyfikowanych jako szpiedzy i otrzymało nakaz opuszczenia Czech w ciągu 48 godzin.
Premier Andrej Babiš tłumaczył, że decyzja opiera się na „jednoznacznych dowodach” dostarczonych przez czeski wywiad i służby bezpieczeństwa, wskazujących na udział rosyjskich agentów wojskowych w eksplozji w składzie broni w Vrbieticach na wschodzie Czech, w której w 2014 r. zginęły dwie osoby.
W odpowiedzi dwudziestu pracowników ambasady Czech w Moskwie uznano za personae non gratae. Jak podawało rosyjskie MSZ, ambasadorowi Czech przekazany został stanowczy protest w związku z nieprzyjaznym wobec personelu rosyjskiej placówki dyplomatycznej w Pradze aktem czeskich władz.
Dowiedz się więcej:
Rosja wydala dwudziestu czeskich dyplomatów
- Odpowiedź strony rosyjskiej była nieproporcjonalna i de facto paraliżuje pracę naszej ambasady - ocenił w środę w rozmowie z dziennikarzami nowy szef czeskiej dyplomacji Jakub Kulhanek.