Sprawa dotyczy publicznych wypowiedzi Jacka Międlara, m.in. kawania wygłoszonego w Bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku.
W ocenie prokuratury, zawiadamiający o przestępstwie nawoływania do nienawiści, posłużyli się wyciętymi z kontekstu cytatami.
"Zestawienie ich z całym tekstem nie potwierdziło, aby miało dojść do przestępstwa. Treść kazania nie nosiła znamion znieważania grup ludności czy poszczególnych osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej albo wyznaniowej, co jest warunkiem penalizacji. Wskazuje na to zarówno drobiazgowa analiza prawno-karna, jak i zebrane w śledztwie opinie biegłych z zakresu językoznawstwa, kulturoznawstwa, medioznawstwa i teologii" - przekazał prokurator Andrzej Purymski.
W opublikowanym na stronie prokuratury komunikacie przekazano, że "duchowny nie oponował w kazaniu przeciwko konkretnej grupie, narodowi, rasie, wyznaniu czy osobie, lecz przeciw określonym postawom: relatywizmowi, konsumpcjonizmowi i kosmopolityzmowi, odwołując się przy tym do historii i Ewangelii".
Śledczy stwierdzili również, że "będące przedmiotem doniesienia o przestępstwie teksty Jacka Międlara, publikowane m.in. na łamach tygodnika „Polska Niepodległa”, mają charakter publicystyczny i mieszczą się w granicach wolności wypowiedzi dopuszczalnej w debacie publicznej".