Nieufność do Kijowa, strach przed gniewem Moskwy i chowanie się za plecami USA – takie są zdaniem „Die Welt” przyczyny odmowy zaopatrzenia Ukrainy przez Berlin w pociski Taurus. Rząd w Kijowie śle do niemieckich władz od miesięcy apele w tej sprawie. W poniedziałek uczynił to raz jeszcze ukraiński ambasador w Berlinie, nie zważając na stanowczą odmowę Borisa Pistoriusa, niemieckiego ministra obrony.
Kijów argumentuje, że skoro Niemcy nie biorą udziału w przygotowaniach do dostarczenia Ukrainie F-16 , których nie posiadają, to w drodze rekompensaty powinny przekazać taurusy. Takiego zdania jest coraz więcej niemieckich polityków nie tylko z opozycyjnej CDU/CSU, ale i z ugrupowań koalicji rządowej – FDP i Zielonych.
Czytaj więcej
Polityk CDU Roderich Kiesewetter opowiedział się za przekazaniem Ukrainie pocisków manewrujących Taurus. Popiera go współrządząca FDP, natomiast minister obrony Boris Pistorius z SPD jest temu przeciwny.
Mowa o pociskach manewrujących o zasięgu ok. 500 km, wystrzeliwanych z samolotów i wyposażonych w głowicę o wadze pół tony. Nadają się świetnie do niszczenia umocnień przeciwnika, składów, infrastruktury komunikacyjnej na dalekim zapleczu frontu. Pod tym względem są podobne do brytyjsko-francuskich rakiet Storm Shadow. Mają one zasięg dwa razy mniejszy od niemiecko-szwedzkich taurusów. Nieznaną ich liczbę Londyn i Paryż dostarczyły już armii ukraińskiej. W tym celu posiadane przez ukraińskie lotnictwo poradzieckie Su-24 zostały przystosowane do odpalania nowych rakiet. Przygotowania trwały kilka miesięcy i brytyjsko-francuskie rakiety zostały już z powodzeniem użyte. Kijów zobowiązał się przy tym, że nie posłużą do rażenia celów na terytorium Rosji.
– Nie ma powodów, aby nie ufać stronie ukraińskiej i nie dostarczyć taurusów na tych samych warunkach. Bundeswehra ma 550 takich pocisków manewrujących, z czego 150 nadaje się do natychmiastowego użytku. Reszta wymaga doposażenia, co zająć może kilka miesięcy – mówi „Rzeczpospolitej” Rafael Loss, ekspert z European Council on Foreign Relations.