To, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się tematem tabu, jest już przesądzone: UE wspólnie będzie kupowała amunicję dla Ukrainy. Był to pomysł estońskiej premier Kai Kallas, który miał być odpowiedzią na pilną potrzebę dostaw pocisków artyleryjskich dla Ukraińców, której państwa członkowskie nie są już w stanie zaspokoić ze swoich magazynów. I choć Ukraina wystrzeliwuje dziennie znacznie mniej pocisków niż Rosja, to i tak staje przed problemem braków amunicji.
– Nikt w Europie nie miał zapasów na wypadek III wojny światowej – mówi nieoficjalnie wysoki rangą dyplomata. Stąd pomysł wspólnych unijnych zamówień, o którym dyskutowali w środę ambasadorowie 27 państw członkowskich. Do porozumienia nie doszli, ale dyplomaci, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, przekonują, że zostanie ono osiągnięte albo na kolejnym spotkaniu w piątek, albo na radzie ministrów spraw zagranicznych w najbliższy poniedziałek, a w ostateczności na szczycie UE za tydzień. – To jest bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, jest wiele zmiennych i właściwie wszystkie one podlegają jeszcze dyskusji – mówi jeden z naszych rozmówców.
Czytaj więcej
Unia Europejska, która zgodziła się wesprzeć Kijów dodatkową amunicją, szuka sposobu na pilne uzupełnienie potrzeb ukraińskiej armii. Wspólnota ma problem z dostarczeniem pocisków 155 mm, których Kijów potrzebuje w tym roku.
Wiadomo, że na amunicję mogłoby być przeznaczone 2 mld euro z nowych wspólnych pieniędzy w Europejskim Instrumencie na rzecz Pokoju (EPF): 1 mld na amunicję, która ciągle znajduje się w krajowych zasobach, i 1 mld na wspólne zamówienia. Początkowo proponowano, by EPF mógł zwracać państwom 90 proc. kwoty za zakupioną amunicję, ale teraz bliżej jest zgody w sprawie zwrotu połowy. Oznacza to, że w najbliższym czasie Ukraina mogłaby dostać amunicję za ok. 4 mld euro. Jeśli przyjąć obecną wysoką już cenę pocisku na poziomie 4 tys. euro i tempo wystrzeliwania pocisków przez Ukraińców na poziomie od 2 do 7 tys. dziennie, to nowej amunicji z UE starczyłoby na 150–500 dni.
Pozostaje do rozstrzygnięcia, kto miałby kontraktować zakupy: czy Europejska Agencja Obrony w imieniu wszystkich państw UE, czy tylko ich grupy? Czy państwa same miałyby tworzyć konsorcja zakupowe w grupie minimum trzech i transakcje byłyby jakoś koordynowane? Chodzi o to, żeby nie było wzajemnej konkurencji i żeby pojedyncze zakupy nie windowały cen. A jednocześnie, żeby znaczące zamówienia motywowały firmy do zwiększania produkcji.