Korespondencja z Kijowa
Od początku tygodnia znowu słychać z megafonów alarmy i komunikaty: „Proszę kierować się do schronów”. Nikt się nie kieruje, może poza nowymi w mieście obcokrajowcami. Nie pojawiła się też żadna rosyjska rakieta.
– Wszyscy oczekują ostrzałów. Nie ma złudzeń, że rocznicowy tydzień przejdzie w ciszy. To byłoby zaskoczenie. Putin może decydować o atakach rakietowych każdego dnia. Zapewne zechce zepsuć nam nastrój, bo w całym świecie z okazji rocznicy mówi się, jak się Ukraińcy trzymają, jak walczą – podkreśla Kristina Berdynskych, ukraińska dziennikarka, pisująca dla mediów zachodnioeuropejskich. Od początku inwazji każdego rana wpisuje na swoim koncie twitterowym krótki komunikat po angielsku, który to dzień wielkiej wojny – w środę napisała Day 364 – a do tego, jak zwykle, symbol zaciśniętej pięści, niebiesko-żółta flaga i #Ukraine.
Od strony Białorusi
Rozważania dotyczą ostrzałów – kiedy, z jakim natężeniem. Ale niektórzy stawiają pytanie, czy Rosjanie nie spróbują podejść pod stolicę jak rok temu, wysłać wojska desantowe, czołgi i masę żądnych mordów i grabieży rekrutów. Z sojuszniczej Białorusi mają niedaleko. – Teraz nie byłoby im tak prosto. Wtedy było tu mało naszych wojskowych, teraz jesteśmy dużo silniejsi – mówi Andrij Hołowin, najważniejszy prawosławny ksiądz w podkijowskiej Buczy, która była okupowana przez miesiąc i doświadczyła rosyjskich zbrodni wojennych.
Czytaj więcej
Ponowny atak na Kijów będzie dużym błędem Rosjan, ponieważ ukraińskie wojsko przygotowało dla najeźdźców wiele „niespodzianek” - ostrzegł Witalij Kliczko, mer Kijowa.
Moi inni rozmówcy są jeszcze bardziej niż ojciec Andrij przekonani, że marsz z północy na Kijów jest dzisiaj niemożliwy.