Putin stwierdził w środę, że „specjalna operacja wojskowa”, jak w rosyjskiej nowomowie propagandowej nazywa się inwazję na Ukrainę, to „oczywiście długi proces”. Zastrzegł, że mimo to Rosja już teraz może pochwalić się pewnym sukcesami. „Pojawiły się nowe terytoria - (...) to jest poważna sprawa. Morze Azowskie stało się wewnętrznym morzem Federacji Rosyjskiej, to poważna sprawa” – przekonywał Putin. Zastrzegł, że „najważniejsi są ludzie, którzy mieszkają na wszystkich nowych terytoriach”.
Rosyjski przywódca stwierdził też, że „mieszkańcy Donbasu są traktowani jak ludzie drugiej kategorii”, a Zachód „całą Rosję uważa za kraj drugiej kategorii, który po prostu nie ma w ogóle prawa istnieć”. - Z tym mamy do czynienia dzisiaj. Od dawna, w całej naszej historii, mieliśmy z tym do czynienia, ale dzisiaj jest to najbardziej wyraźne - powiedział.
- Odpowiedź z naszej strony może być tylko jedna – konsekwentna walka o nasze interesy narodowe. Będziemy to robić dalej (...) różnymi sposobami i środkami. Przede wszystkim oczywiście skupimy się na środkach pokojowych, ale jeśli nic innego nie pozostanie, to będziemy się bronić wszelkimi środkami, jakie mamy do dyspozycji – mówił Putin. Dodał, że Rosja nie przekaże nikomu swojej broni jądrowej, ale „będzie chronić swoich sojuszników wszystkimi dostępnymi środkami”.
Czytaj więcej
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że nie wierzy w to, by prezydent Rosji Władimir Putin mógł w trwającej wojnie zdecydować się na użycie broni jądrowej.
Prezydent Rosji na tradycyjnym, odbywającym się w grudniu spotkaniu z Radą Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka ocenił też, że w rosyjskich oddziałach na Ukrainie problem dezercji w zasadzie nie istnieje, nie ma też potrzeby organizowania kolejnej mobilizacji.