Ukraińskie władze od dawna są zaniepokojone tym, że Rosja może dążyć do wysadzenia tamy podczas wycofywania się z Chersonia.
Według rosyjskich źródeł jedna z sześciu wystrzelonych rakiet miała trafić w śluzę tamy. Pozostałe miały zostać zestrzelone. - Sprawdzane są doniesienia o ofiarach - powiedział propagandowej agencji RIA Nowosti przedstawiciel służb ratunkowych, kierowanych przez okupantów. Po kilkudziesięciu minutach od pierwszej informacji, w kolejnej depeszy agencja przekazała, że „wszystko jest pod kontrolą”, a rzekome trafienie „nie spowodowało krytycznych uszkodzeń”
Strona ukraińska nie potwierdziła ani ostrzału tamy, ani jej uszkodzenia. Zapora na Dnieprze gromadzi około 18 milionów metrów sześciennych wody. Jeśli tama zostanie zniszczona, zalanych może zostać około 80 mniejszych i większych miejscowości, w tym Chersoń.
Czytaj więcej
Ukraina walczy o utrzymanie sieci energetycznej, poważnie uszkodzonej przez rosyjskie rakiety. Tymczasem władze w Kijowie zaczęły przygotowywać plany na niewyobrażalną do niedawna ewentualność - całkowite zaciemnienie, które wymagałoby ewakuacji około trzech milionów pozostałych mieszkańców miasta.
W drugiej połowie października prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że według ukraińskiego wywiadu Rosjanie zaminowali tamę i zabudowania elektrowni wodnej Kachowka. Mychajło Podolak, doradca Zełenskiego, pisał w mediach społecznościowych, że Rosja realizuje „plan Surowikina” względem elektrowni - chce zniszczyć tamę, w konsekwencji przymusowo deportować Ukraińców i przesiedlić „nielojalną” ludność do Rosji. Zalanie terenów miałoby też powstrzymać ukraińska kontrofensywę.