To o co teraz walczymy? Trwa walka pomiędzy wartościami demokratycznymi i totalitarnymi. Pogodziliśmy się z tym, że część decyzji będzie podejmowana szybko, zwłaszcza te, które dotyczą wojska, ale nie zrezygnowaliśmy z demokracji. Przetrwaliśmy tylko dlatego, że jesteśmy państwem demokratycznym. Rosjanie na początku okupacji porywali ukraińskich samorządowców i zastępowali ich własnymi. Ale to nie zadziałało, nie potrafili zorganizować pracy. Musieli siłą zmuszać ludzi do współpracy. Uważam, że gdy wybuchła wojna, zdaliśmy test z naszej demokracji.
Prezydent Zełenski ma największe poparcie rodaków ze wszystkich dotychczasowych przywódców. A według sondaży około 35 proc. Ukraińców zgadza się na ograniczenie wolności słowa. Po wojnie będzie test na demokrację?
Oczywiście. W czasie wojny ludzie rozumieją, że muszą zrezygnować z części swoich swobód, by dojść do wspólnego zwycięstwa. Mamy godzinę policyjną i rozumiemy, że nie powinniśmy przemieszczać się w nocy. Zostały zamknięte propagandowe stacje telewizyjne, i słusznie. My, jako politycy, też pilnujemy swoich wypowiedzi, by wróg ich nie wykorzystał. Powinniśmy jednak przywrócić transmisje z posiedzeń Rady Najwyższej, by ludzie widzieli, że parlament pracuje i w kraju jest demokracja. Prezydent robi dobrą robotę, zwłaszcza jeżeli chodzi o pozyskiwanie wsparcia zagranicznego. Bez niego nie przetrwamy. To sprawa życia i śmierci. W Radzie Najwyższej obecnie pracujemy nad przyszłorocznym budżetem kraju. Co miesiąc brakuje około 5 miliardów dolarów. I chodzi tu o środki, które pozwalają państwu przeżyć. W przyszłym roku będzie podobnie. Co miesiąc musimy szukać gdzieś pieniędzy, których nie mamy. To fundamentalnie ważne dla Ukrainy, byśmy wspólnie działali i demonstrowali światu, że jesteśmy zjednoczeni. Dlatego odłożyliśmy na bok swoje polityczne ambicje. Pracujemy dla Ukrainy, a nie dla partii. W przyszłym roku powinniśmy mieć wybory parlamentarne, ale w budżecie nie ma na to zaplanowanych wydatków. I zdajemy sobie sprawę z tego, że jeżeli działania wojenne będą trwały, według konstytucji możemy przełożyć wybory. I myślę, że to nie jest temat, którym żyje przycięty Ukrainiec.
A o czym on dzisiaj myśli?
O zwycięstwie, przetrwaniu i tym, jak przeżyjemy tę zimę. Sam zaopatruje się w drewno, bo zdaje sobie sprawę z tego, że sytuacja jest niezwykle trudna. Ukraińcy myślą o odbudowie domów i czy będą mieli prąd. Kwestie polityczne nie są aż tak istotne dla większości ludzi. Dlatego wrócimy do tego tematu, gdy będziemy zbliżali się do zwycięstwa.
Mówi pani, że Ukraina musi szukać za granicą co miesiąc 5 mld dolarów. Dlaczego te koszty mają ponosić podatnicy demokratycznych krajów, jeżeli tylko w USA zamrożono ponad 200 mld dolarów rosyjskich aktywów?