Czy po tym szczycie NATO obywatele Europy Wschodniej mogą czuć się bezpieczniej? Sojusz lepiej ich obroni w razie ewentualnej agresji Rosji?
W porównaniu z tym, co było w lutym, na pewno. Zarówno decyzje podjęte przez przywódców 30 państw na szczycie NATO, jak i te ogłoszone wcześniej przez prezydenta Bidena oznaczają, że jesteśmy teraz lepiej chronieni. To radykalna zmiana. Ale powiedziawszy to, musimy pamiętać, że sytuacja ciągle się zmienia i musimy pozostać uważni. No i przede wszystkim musimy te decyzje wprowadzić w życie. Bo na razie to są polityczne deklaracje o wzmocnieniu obecności w państwach bałtyckich. Ministrowie obrony Łotwy i Kanady podpisali już umowę o dalszym zwiększaniu sił kanadyjskich w naszym kraju.
Czytaj więcej
Na początku tygodnia sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ogłosił zwiększenie z 40 tys. do 300 tys. sił szybkiego reagowania sojuszu. Nie do końca jest to wiarygodne.
Już wcześniej, gdy sekretarz generalny sojuszu ogłosił, że będzie 300 tys. żołnierzy na flance wschodniej, niektórzy eksperci zastanawiali się, czy to w praktyce możliwe. I skąd ci żołnierze mieliby się wziąć. Da się to zrobić?
To wszystko zajmie czas. Nawet jak w naszym przypadku już nastąpiło porozumienie z Kanadyjczykami, to przecież zmiana nie nastąpi z dnia na dzień. Infrastrukturę trzeba zbudować, sprzęt dostarczyć. Jeśli chodzi o samych żołnierzy, to oczywiście, że znajdzie się 300 tys. żołnierzy w armiach sojuszników. Ale trzeba sprawić, żeby te oddziały były dostępne, wyszkolone, trzeba zapewnić logistykę ich przerzucenia. Decyzja o 300 tys. żołnierzy jest więc świetna, ale uczynienie ich siłami wysokiej gotowości bojowej wymaga dużo pracy. Prezydent Biden poczynił obietnice dotyczące wzmocnienia lotniczego dla Europy. To wymaga integracji. Zatem teraz trzeba wszystko wprowadzić w życie, żeby nikt, a szczególnie Rosja, nie miał wątpliwości, że te siły są w gotowości bojowej.