Szef MSZ Łotwy: Żaden z przywódców nie powiedział, że trzeba szukać dialogu z Rosją. Wszyscy rozumiemy, że Ukraina musi wygrać

Na szczycie NATO już nikt nie napomniał o konieczności dialogu z Rosją – mówi Edgars Rinkēvičs, szef łotewskiego MSZ.

Publikacja: 30.06.2022 21:00

Szef MSZ Łotwy: Żaden z przywódców nie powiedział, że trzeba szukać dialogu z Rosją. Wszyscy rozumiemy, że Ukraina musi wygrać

Foto: PAP/Rafał Guz

Czy po tym szczycie NATO obywatele Europy Wschodniej mogą czuć się bezpieczniej? Sojusz lepiej ich obroni w razie ewentualnej agresji Rosji?

W porównaniu z tym, co było w lutym, na pewno. Zarówno decyzje podjęte przez przywódców 30 państw na szczycie NATO, jak i te ogłoszone wcześniej przez prezydenta Bidena oznaczają, że jesteśmy teraz lepiej chronieni. To radykalna zmiana. Ale powiedziawszy to, musimy pamiętać, że sytuacja ciągle się zmienia i musimy pozostać uważni. No i przede wszystkim musimy te decyzje wprowadzić w życie. Bo na razie to są polityczne deklaracje o wzmocnieniu obecności w państwach bałtyckich. Ministrowie obrony Łotwy i Kanady podpisali już umowę o dalszym zwiększaniu sił kanadyjskich w naszym kraju.

Czytaj więcej

Zwiększenie z 40 tys. do 300 tys. sił szybkiego reagowania NATO? Stoltenberg tworzy rzeczywistość

Już wcześniej, gdy sekretarz generalny sojuszu ogłosił, że będzie 300 tys. żołnierzy na flance wschodniej, niektórzy eksperci zastanawiali się, czy to w praktyce możliwe. I skąd ci żołnierze mieliby się wziąć. Da się to zrobić?

To wszystko zajmie czas. Nawet jak w naszym przypadku już nastąpiło porozumienie z Kanadyjczykami, to przecież zmiana nie nastąpi z dnia na dzień. Infrastrukturę trzeba zbudować, sprzęt dostarczyć. Jeśli chodzi o samych żołnierzy, to oczywiście, że znajdzie się 300 tys. żołnierzy w armiach sojuszników. Ale trzeba sprawić, żeby te oddziały były dostępne, wyszkolone, trzeba zapewnić logistykę ich przerzucenia. Decyzja o 300 tys. żołnierzy jest więc świetna, ale uczynienie ich siłami wysokiej gotowości bojowej wymaga dużo pracy. Prezydent Biden poczynił obietnice dotyczące wzmocnienia lotniczego dla Europy. To wymaga integracji. Zatem teraz trzeba wszystko wprowadzić w życie, żeby nikt, a szczególnie Rosja, nie miał wątpliwości, że te siły są w gotowości bojowej.

Kiedy rozmawia pan z politykami z Europy Zachodniej, czy dostrzega pan, że są tak samo przekonani o niebezpieczeństwie Rosji jak pan?

Jest przekonanie, że Rosja stanowi rzeczywiste zagrożenie. Nawet państwa Europy Południowej, normalnie skupione na innych niebezpieczeństwach, teraz też widzą, jak Rosja ingeruje w regionie Sahelu, w Libii czy w Syrii. I rozumieją, że to jest poważne. Byłem na sali obrad, gdy dyskutowano o Rosji. Żaden z przywódców nie powiedział, że trzeba szukać dialogu z Rosją. Wszyscy rozumiemy, że Ukraina musi wygrać. Wszyscy rozumiemy, że Rosja musi zostać pokonana. Wszyscy rozumiemy, że to jest długoterminowe wyzwanie. Ale oczywiście, koszt tego jest wysoki, choćby rosnąca inflacja, problemy z energią. Więc nie dla wszystkich jest to czarno-biała sytuacja. Ale jak porównam ją z tym, co było nawet pół roku temu, to różnica jest ogromna. Pamiętam na spotkaniu ministrów NATO w Rydze, gdy zainicjowaliśmy dyskusję o nowej koncepcji strategicznej, słychać były głosy o konieczności angażowania się w dialog z Rosją. Teraz tego nie ma. Oczywiście państwa NATO są demokratyczne i co jakiś czas zmieniają się premierzy czy ministrowie. Przychodzą nowi i wyobrażają sobie, że są mądrzejsi od poprzedników i może jeszcze raz tego spróbują.

Od dyplomatów w Brukseli coraz częściej jednak słychać nieoficjalnie, że w wielu krajach rośnie zmęczenie tą sytuacją. Choćby jeśli chodzi o sankcje wobec Rosji i chęć podejmowania kolejnych radykalnych środków. Czy w NATO jest podobne zmęczenie?

Jeśli chodzi o dostawy broni dla Ukrainy, to nie nazwałbym tego zmęczeniem. Prawda jest taka, że wiele krajów, które chcą dostarczać broń Ukrainie, już po prostu jej nie mają. Są duże państwa, które nią dysponują. I dlatego musimy – państwa bałtyckie czy Polska – dalej je przekonywać, żeby to zrobiły.

Ale czy faktycznie mają? Słychać czasem, że mogą mieć problemy, np. Francja czy Niemcy. Czy pana zdaniem one nie mają broni, czy po prostu nie chcą jej dostarczać?

Trudno mi akurat w tym konkretnym wypadku komentować, nie wiem, jakim sprzętem dysponują Francja czy Niemcy. Moim zdaniem ciągle możemy zrobić wiele dla Ukrainy. Ale to jest bardzo istotny problem. Musimy wzmocnić przemysł zbrojeniowy w NATO. Bo wiele państw, w tym Polska i Łotwa, dostarczyło Ukrainie mnóstwo broni i teraz potrzebują ją zastąpić nowym sprzętem.

Czy po tym szczycie NATO obywatele Europy Wschodniej mogą czuć się bezpieczniej? Sojusz lepiej ich obroni w razie ewentualnej agresji Rosji?

W porównaniu z tym, co było w lutym, na pewno. Zarówno decyzje podjęte przez przywódców 30 państw na szczycie NATO, jak i te ogłoszone wcześniej przez prezydenta Bidena oznaczają, że jesteśmy teraz lepiej chronieni. To radykalna zmiana. Ale powiedziawszy to, musimy pamiętać, że sytuacja ciągle się zmienia i musimy pozostać uważni. No i przede wszystkim musimy te decyzje wprowadzić w życie. Bo na razie to są polityczne deklaracje o wzmocnieniu obecności w państwach bałtyckich. Ministrowie obrony Łotwy i Kanady podpisali już umowę o dalszym zwiększaniu sił kanadyjskich w naszym kraju.

Pozostało 83% artykułu
Konflikty zbrojne
Stany Zjednoczone wiedziały o ataku Rosji. Moskwa wysłała ostrzeżenie
Konflikty zbrojne
Putin w orędziu do narodu: Rosja uderzyła w Ukrainę najnowszym systemem rakietowym
Konflikty zbrojne
Wojna w Ukrainie: Rakietowe uderzenia na obwód kurski i mściwy szantaż Putina
Konflikty zbrojne
Atak rakietowy na Dniepr. Rosja nie użyła pocisku balistycznego ICBM?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowana przez Rosję pociskiem międzykontynentalnym