Systemy obrony przeciwlotniczej dla Ukrainy i nowoczesne radary do wykrywania dział artyleryjskich – takie są najnowsze obietnice kanclerza Scholza. Przedstawił je w środę w Bundestagu. Dzień wcześniej poinformował o porozumieniu z Atenami, na mocy którego greckie transportery bojowe radzieckiej produkcji trafią do Ukrainy w zamian za dostawy niemieckich wozów pancernych Marder dla greckiej armii.
Wysypowi obietnic towarzyszy narastająca, też w Niemczech, krytyka pod adresem rządu, który nie dość mocno angażuje się w pomoc wojskową dla Ukrainy. Mimo obietnic nie zostały przekazane samobieżne działa przeciwlotnicze Gepard, bo nie ma do nich wystarczającej ilości amunicji. Nadal trwają w Niemczech szkolenia ukraińskiej obsługi ciężkich haubic PzH 2000, niezwykle potrzebnych w walkach pozycyjnych w Donbasie.
Czytaj więcej
Niemcy dostarczą Grecji bojowe wozy piechoty, aby rząd w Atenach mógł przekazać Ukrainie broń produkcji radzieckiej - powiedział we wtorek niemiecki kanclerz Olaf Scholz.
Media zarzucają rządowi, że w gruncie rzeczy realizuje koncepcję filozofa Jürgena Habermasa, który zwraca uwagę, że Zachód nie jest skłonny do przekroczenia pewnego progu ryzyka w zaangażowaniu na rzecz uzbrojenia Ukrainy. W tej sytuacji do wyboru są dwa złe scenariusze. Jeden zakłada porażkę Ukrainy, drugi eskalację konfliktu do trzeciej wojny światowej.
Opozycja oskarża kanclerza, że jest zbyt ostrożny nawet w sferze werbalnej, mówiąc, że „Putin nie może wygrać tej wojny”, zamiast stwierdzić jasno, że musi ją wygrać Ukraina. Na temat semantycznej różnicy pomiędzy tymi twierdzeniami toczy się debata medialna.