Uchodźcy mają trzy dni, żeby się wyspać

Jesteśmy na uboczu, nie chcemy rzucać się w oczy – mówi Marianna Ossolińska, jedna z koordynatorek ośrodka dla uchodźców, którzy nie są obywatelami Ukrainy.

Publikacja: 03.04.2022 21:41

Tablica z podziękowaniami w kilkunastu językach

Tablica z podziękowaniami w kilkunastu językach

Foto: Fotorzepa/Zuzanna Dąbrowska

Biało-rudy spaniel wychodzi chętnie przed niewielka halę, żeby powęszyć wśród nowego otoczenia. Ale czekająca w kolejce podpalana suczka jest nerwowa, boi się nowych ludzi i szczeka. Właścicielka psów przyjechała ze wschodu Ukrainy i nie zostanie w Polsce. Tu, w ośrodku prowadzonym przez Klub Inteligencji Katolickiej z Warszawy, może się wyspać, najeść, wyprać rzeczy i odetchnąć. A potem jechać dalej.

W jadalni zawsze czeka jedzenie, woda, kawa i herbata. Można też zabrać to wszystko do pokoju. Chodzi o to, by nie być zmuszanym, nakłanianym, by nie myśleć o tym, czy zasługuje się na pomoc. By po prostu ją otrzymać wraz ze spokojem, ręcznikiem i mydłem.

– W naszym ośrodku można przebywać trzy dni – wyjaśnia jedna z koordynatorek centrum Marianna Ossolińska. – Jest to hostel interwencyjny dla uchodźców. Nie chcemy się rzucać w oczy. Otworzyliśmy go z myślą o uchodźcach wojennych, którzy nie mają obywatelstwa ukraińskiego, ale obywateli Ukrainy też czasem przyjmujemy.

Większość osób przybywa zmęczona, wycieńczona i bez planu

Wolontariusze z KIK będą zarządzać ośrodkiem przez trzy miesiące, potem miejsce powróci do swojej normalnej funkcji – sportowego ośrodka dla dzieci. Jest tu 70 miejsc w pokojach 4- i 6-osobowych. Od 2 marca przewinęło się ponad 400 osób. Jak tu trafiły?

– KIK działa prężnie w różnych miejscach, np. na dworcach – wyjaśnia koordynatorka. – Współpracujemy także z innymi organizacjami. Nie podajemy adresu, bo nie chcemy, by pod drzwiami ustawiały się kolejki. Nasi goście mogą teoretycznie przebywać tu do trzech dni, ale w praktyce nikogo nie wyrzucamy – dodaje.

Większość osób przybywa zmęczona, wycieńczona i bez planu. Co dalej? Jak mówi Marianna Ossolińska, potrzeba im przede wszystkim „kilku chwil”, żeby złapać oddech, poczuć się bezpiecznie. Potem mogą zdecydować, co dalej. Organizacje z różnych państw europejskich są coraz bardziej aktywne i organizują transport oraz pobyt na miejscu i pomoc w formalnościach. Można też skontaktować się z ambasadą własnego kraju, choć powrót do ojczyzny jest często niemożliwy.

Uchodźcy przyjmowani są do hostelu na podstawie pieczątki w paszporcie z datą wjazdu po 24 lutego. Mają prawo przebywać w Polsce 15 dni. Jeśli w Ukrainie mieli prawo stałego pobytu, nie mają większych kłopotów, by załatwić formalności w Polsce. Ale jeśli nie, ich sytuacja jest trudna. Dyżury rozpoczęło już Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, które pomaga zorientować się w zawiłościach systemu, jest też kontakt z psychologiem.

W jadalni wiszą flagi. Jeszcze nie wszystkich 26 narodowości, które gościły w hostelu. To przede wszystkim obywatele z krajów środkowej i południowej Azji oraz z północy Afryki, a nawet z Ameryki Południowej. Czy są konflikty?

– Rzadko. Dwóch Ekwadorczyków przyjechało z kotem – mówi Ossolińska. – Nic nie powiedzieli, a przecież gościmy też zwierzęta, obecnie mamy nawet pittbulla. Trafili do pokoju z panem, który miał alergię, trzeba było robić roszady. Ktoś chciał przywieźć trzy amstaffy i musieliśmy odmówić, to zbyt niebezpieczne, jest wiele małych dzieci.

Kiedy w Polsce składała wizytę wiceprezydent USA Kamala Harris, zaproszenie na spotkanie dostał także reprezentant hostelu. Pojechał pewien Marokańczyk. I to był jedyny raz, kiedy ośrodkiem zainteresowały się jakiekolwiek władze.

Biało-rudy spaniel wychodzi chętnie przed niewielka halę, żeby powęszyć wśród nowego otoczenia. Ale czekająca w kolejce podpalana suczka jest nerwowa, boi się nowych ludzi i szczeka. Właścicielka psów przyjechała ze wschodu Ukrainy i nie zostanie w Polsce. Tu, w ośrodku prowadzonym przez Klub Inteligencji Katolickiej z Warszawy, może się wyspać, najeść, wyprać rzeczy i odetchnąć. A potem jechać dalej.

W jadalni zawsze czeka jedzenie, woda, kawa i herbata. Można też zabrać to wszystko do pokoju. Chodzi o to, by nie być zmuszanym, nakłanianym, by nie myśleć o tym, czy zasługuje się na pomoc. By po prostu ją otrzymać wraz ze spokojem, ręcznikiem i mydłem.

Konflikty zbrojne
Stany Zjednoczone wiedziały o ataku Rosji. Moskwa wysłała ostrzeżenie
Konflikty zbrojne
Putin w orędziu do narodu: Rosja uderzyła w Ukrainę najnowszym systemem rakietowym
Konflikty zbrojne
Wojna w Ukrainie: Rakietowe uderzenia na obwód kurski i mściwy szantaż Putina
Konflikty zbrojne
Atak rakietowy na Dniepr. Rosja nie użyła pocisku balistycznego ICBM?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowana przez Rosję pociskiem międzykontynentalnym