"Rzeczpospolita": Jak wyglądają rozmowy z Rosjanami? Jakie warunki stawia Kreml, a czego od tych rokowań oczekuje Ukraina? Jest nadzieja chociażby na zawieszenie broni?
To bardzo delikatna historia. Mamy swoje wymagania, która dotyczą obrony interesów Ukrainy jako wolnego państwa. Rosjanie mają swoje warunki, ale nie do końca rozumieją sytuację. Rozmawiamy. Oczywiście nadzieja jest. Gdyby nie było nadziei, to nie byłoby sensu jechać na rozmowy. Dużo zależy od tego czy państwa-agresor uświadamia sobie jaka rzeczywista sytuacja panuje tu, na miejscu i czy zdaje sprawę z przebiegu toczących się tu walk. Rosyjska strona ulega pewnej iluzji, że może coś osiągnąć przemocą, proces negocjacyjny z ich strony jest spowolniony. Im bardziej realistycznie będą patrzeć na świat, tym bardziej konstruktywne będą negocjacje. Z drugiej zaś strony, gdy tylko zostanie zamknięta przestrzeń powietrzna i z ukraińskiego nieba znikną rosyjskie rakiety manewrujące i lotnictwo, sytuacja się zmieni.
Czytaj więcej
Mariupol okrążony. Trzeba ewakuować ponad 200 tys. ludzi. My rozmawiamy, a oni tam umierają – alarmuje z Kijowa Iryna Wereszczuk, wicepremier Ukrainy.
Ale NATO nie zamyka przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, bo obawia się wojny z Rosją. Co pan o tym myśli?
Myślę, że to hańba i okazanie słabości. To rujnuje wizerunek NATO, jako instytucji bezpieczeństwa. Co konkretnie Rosja może przeciwstawić NATO? Ukraina przez 11 dni sama zestrzeliła 50 rosyjskich statków powietrznych. Codziennie zestrzeliwujemy kilka rosyjski myśliwców bojowych. Przechwytujemy i część rakiet. Po prostu nie mamy takich systemów, które pozwoliłyby zamknąć niebo. Takie systemy posiada NATO. Rosja nie ma czym odpowiedzieć NATO, w Moskwie blefują, gdy grożą. Ale Sojusz, z jakiegoś powodu, respektuje ten blef. To jedna z najgorszych kart w historii NATO.