- Przypominamy, że Rosja nigdy nikogo nie zaatakowała w swojej historii. I Rosja, która przeżyła tyle wojen, jest ostatnim krajem w Europie, który chce choćby wypowiedzieć słowo „wojna” - zarzekał się Pieskow w programie „Moskwa. Kreml. Putin” na antenie telewizji Rossija 1.

Rzecznik Kremla przekonywał też, że to „zachodnie wypowiedzi o rzekomych planach Rosji inwazji na Ukrainę podsycają napięcia” w Donbasie. - Sam prezydent nie zwraca na to uwagi, ale generalnie takie wypowiedzi są oczywiście takim elementem prowokacyjnym - mówił. - A kiedy napięcie jest maksymalnie eskalowane, jak ma to miejsce np. na linii kontaktowej (w Donbasie - red.), wtedy każda iskra, każdy nieplanowany incydent lub każda drobna planowana prowokacja może prowadzić do nieodwracalnych konsekwencji - ostrzegał.

Czytaj więcej

Rosyjskie wojsko nie wyjedzie z Białorusi. „Ćwiczenia” się skończyły, „inspekcja” nie

Wypowiedzi zachodnich polityków, którzy ostrzegali przed atakiem Rosji na Ukrainę w najbliższych dniach, Pieskow nazwał „bardzo złą praktyką, która może mieć szkodliwe konsekwencje”. - Nalegamy, wzywamy do rozsądku. Zachęcamy do zadania sobie pytania: po co Rosja miałaby kogoś atakować? - pytał. Zarzucił też Zachodowi, że nie wzywa Ukrainy do „powściągliwości”. - Nie było ani jednej takiej wypowiedzi. Ani NATO, ani europejskie stolice, ani Waszyngton nie wzywają Kijowa do ostrożności, do rozwagi. To tak, jakby tego nie było - stwierdził.

Pieskow zapytany o „histerię Zachodu” - jak ujęto w programie wypowiedzi zachodnich polityków - stwierdził, że wytłumaczyć ją można „podżeganiem Kijowa do użycia siły”. Dlaczego państwa NATO i UE miałyby to robić? - Istnieją różne uzasadnienia - odparł Pieskow, dodając, że istnieją na ten temat pewne „teorie spiskowe”, które „są logicznie bardzo nienagannie skonstruowane”.