W ostatnich latach była mowa o zmierzchu lub kryzysie liberalnego porządku międzynarodowego, przynajmniej jego globalnych ambicji. Rok 2024 będzie jednak uznany za jego definitywny kres.
Próbą przyśpieszenia jego zejścia ze sceny międzynarodowej, swoistym coup de grȃce, była rosyjska agresja na Ukrainę w lutym 2022 roku. Moskwa zrobiła to, sądząc, że Zachód, zwłaszcza USA, jest już tak słaby, że można bezkarnie napaść na Ukrainę i wysłać sygnał światu, że rządy Zachodu na świecie się skończyły. Wprawdzie plan Putina się nie powiódł, bo Ukrainie udzielono potężnej pomocy, ale wywołana tą nadal trwającą wojną polaryzacja świata mocno osłabiła wpływy Zachodu.
Wojna w Ukrainie i wojna Izraela. Dwa gwoździe do trumny liberalnego porządku
Kiedy mówimy o liberalnym porządku międzynarodowym, mamy na myśli tę fazę ewolucji życia międzynarodowego, do której wprowadzeniem były wydarzenia 1989 roku, czyli przede wszystkim zwycięstwo Solidarności oraz obalenie komunizmu w naszym kraju. Był to początek, jak wtedy wierzono, globalnego rozprzestrzeniania się modelu rozwoju będącego połączeniem liberalnej demokracji i otwartej gospodarki rynkowej. Jego upowszechnianiu służyły procesy globalizacji oraz dominująca w świecie pozycja USA, NATO i UE w sferze polityczno-strategicznej. Już od około dziesięciu lat byliśmy jednak świadkami kryzysu naszego modelu rozwoju, słabnięcia Zachodu oraz kontrakcji jego przeciwników z Chinami i Rosją na czele.
Czytaj więcej
Błyskawicznie rosnąca grupa państw zwana BRICS+ ma ambicje wpływać na kierunki rozwoju całego świata. I choć nie każdy z członków podziela antyzachodnią fiksację Iranu czy Rosji, inni się boją, że amerykańską dominację zastąpi chińska, a jeszcze inni wprost ze sobą rywalizują, Zachód nie może tego wyzwania zlekceważyć.
Jeśli dziś, w 2024 roku, możemy powiedzieć, że to już koniec globalnych ambicji liberalnego porządku, to ze względu na dwie wojny, które jak można sądzić, nie okażą się „wojnami bałkańskimi” (poprzedzającymi I wojnę światową), lecz które taki właśnie niemiły dla nas rezultat wywołują. Jeśli chodzi o pierwszą z nich, to wprawdzie nadzieje Putina na szybki podbój Ukrainy się nie ziściły, ale sytuacja na froncie nie jest korzystna dla Kijowa. Rosjanie mają inicjatywę i próba zawierania jakiegoś porozumienia o zakończeniu wojny (przerwaniu działań) byłaby skazana na porażkę. Moskwa mogłaby chcieć je przekształcić w kapitulację Ukrainy.