Równo 30 lat temu, 10 lutego 1990 r., radziecki przywódca Michaił Gorbaczow podczas spotkania w Moskwie z kanclerzem Helmutem Kohlem zgodził się na zjednoczenie Niemiec. To było wyzwanie dla Polski?
Także dla całej Europy. Odtwarzało się najpotężniejsze państwo na kontynencie, a to zmieniało układ sił z czasów zimnej wojny. Polska była szczególnie zainteresowana, ponieważ jedna trzecia jej powojennego terytorium przed wojną należała do Niemiec. W listopadzie 1989 r. Kohl, przedstawiając program zjednoczenia, nie wspomniał o granicach państwa. Wywołało to niepokój premiera Tadeusza Mazowieckiego, ale również opinii publicznej.
Dlaczego Kohl nie wspomniał o granicach?
Prowadził pewną grę polityczną związaną ze środowiskami ziomkowskimi kultywującymi tradycje śląskie czy pomorskie, czyli ziem, które Niemcy stracili. Można to porównać do naszych środowisk kresowych. Kohla czekały wybory w 1990 r. Mazowieckiemu i innym politykom mówił, że nie może jako kanclerz zachodnich Niemiec składać deklaracji w imieniu Niemiec zjednoczonych, bo tego państwa jeszcze nie ma.
Jakie były reakcje w Polsce na wieść, że Niemcy chcą się łączyć?