Są takie światy podziemne, o których istnieniu nie ma pojęcia większość osób czytających te słowa. W jednym z nich gwiazdą jest niejaka Caroline Derpienski, znana głównie z tego, że mówi gorszym polsko-angielskim niż Joanna (Dżoana) Krupa. W innym ulubienicą publiczności jest Dagmara Kaźmierska. Bohaterka programu „Królowe życia”, która podpisała swoim nazwiskiem kilka bestsellerowych książek. Zanim jednak pojawiła się w mediach, siedziała w więzieniu za stręczycielstwo (choć dziś wydaje się osobą zresocjalizowaną). W jeszcze innym ze światów idolką doprowadzającą swoje 12-letnie wielbicielki do spazmów jest niejaka Julia Żugaj. Nie da się o niej powiedzieć nic ponadto, że publikuje klipy w internecie dla fanatycznych „żugajek”, jak mówią o sobie jej wielbicielki.
Czytaj więcej
Poza zamykaniem w aresztach i straszeniem, że się będzie zamykać, jedynym sukcesem gabinetu Tuska jest akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec minister Nowackiej.
Kuriozalna biografia Buddy. 700 tys. osób zapłaciło za bilety na tego gniota
Można by tak jeszcze długo wymieniać, aż doszlibyśmy do Buddy, obecnie znanego jako Kamil L. Mogli to państwo przeoczyć, ale jednym z najciekawszych wydarzeń ostatnich dni był protest w jego obronie przed aresztem w Nowogardzie. Zlot kilkuset fanów, którzy zjechali z całej Polski, żeby wspierać youtubera w prowincjonalnym Nowogardzie to coś niespotykanego (proszę mieszkańców o wybaczenie, ale nie jest to jednak metropolia). Młodzi ludzie najpierw skrzyknęli się przez internet, później musieli jakoś zorganizować, a jeszcze później zaryzykować nielegalny protest. I to wszystko z powodu influencera...
Świat nowych mediów, w którym te postaci się obracają i w którym żyją nasze dzieci, jest w zasadzie samowystarczalny. Informacje stamtąd rzadko przebijają się na zewnątrz. Tymczasem nie każdy Budda praktykuje zen.
Muszę przyznać, że do niedawna postać Buddy nie była mi znana, a pierwszy raz usłyszałem o nim, kiedy wrzucił do puszki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 100 tysięcy złotych. Jak się potem okazało, był to typowy charity washing, jak nazywa się działania filantropijne podejmowane przez osoby o wątpliwej reputacji. Sam youtuber podejmował charytatywne działania wielokrotnie, uzasadniając to własnym trudnym dzieciństwem. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że próbował wybielić swój wizerunek, ponieważ prowadził w tym czasie nielegalne (według organów ścigania) loterie w internecie. Co najmniej równie ważnym elementem publicznego kreowania Buddy był pokazywany wiosną w kinach kuriozalny biograficzny dokument podpisany przez samego bohatera i Krystiana Kuczkowskiego. Nie dałem rady obejrzeć, ale ponad 700 tysięcy widzów w kinach jednak zapłaciło za bilety na tego gniota.